Ale i tak najwazniejszym wydarzeniem dnia był przylot mojego bagażu! Linie lotnicze napisały mi że bagaż przyleci w piątek o 13 i mam czekać na telefon. Oczywiście nikt do mnie nie zadzwonił więc o 16 pojechałam z Gośką na lotnisko i MÓJ BAGAŻ TAM BYŁ!!!! Jupi!!! So happy! W końcu mogłam sie przebrać w swoje ulubione jeansy! I pomalować paznokcie! ( Chyba każdy wie jakie to dla mnie ważne:-D). Tak więc historia bagażu została zakończona. Dotarł cały i zdrowy ;-)
Wieczorem czekała mnie jeszcze jedna atrakcja. Do dziś myslalam ze mieszkam w centum miasta. Było tam takie jakby centrum i duzo sklepow i wszystko co centrum miasta powinno mieć. Ale baaardzo sie mylilam bo przecież mieszkam w stolicy! Więc gdzieś musi być Biały Dom i wszystkie inne ważne budynki. Wow! Prawdziwe centum Limy, jeszcze późnym wieczorem jest piękne! Jest rynek otoczony wszystkim najważniejszymi budynkami gdzie mieszkają władze kraju, jest główna ulica, mnóstwo sklepów, małe uliczki, restauracje... Wszystko bardzo ladnie oświetlone. Byłam tam z Ernesto i jego rodzicami. Tata nawet zaprosił nas na lody. (dobrze że dziękować juz umiem po hiszpańsku). Potem spotkaliśmy jeszcze dwójkę znajomych i poszliśmy na prawdopodobnie najlepsze Pisco Sour ( najpopularniejszy peruwianski drink) w mieście. Pycha! Ale dość mocne... Trzy takie szklanki i... Upss! Niestety skoro to najlepsze w mieście to było dość drogie więc na trzy szklanki nas na razie nie stać...
Aaaa no i jeszcze! W końcu mam mapę! Dokładną i dużą! W informacji turystycznej mieli tylko mapę Miraflores czyli tej turystycznej dzielnicy a ja chciałam całego miasta i mam! Kupilam w księgarni :-)
Uliczne przedstawienia
Wybrzeże w Miraflores
Park miłości
Średnio zachęcający pomnik :p
Paralotnie
Wybrzeże
Ktoś się zakochał...
Ładne widoki ale plaży nie ma...
Na niebie ciągle brak słońca... :(
Widać że bogatsza dzielnica
Apartamentowce z widokiem na ocean...
Kontrasty... bogata dzielnica...?
W całej Limie pełno niedokończonych budynków.
Wszędzie paralotnie!
Ostra nadziewana papryka
Lunch w Miarflores
Gośka i churros (słodkie nadziewane ciasto)
Peruwiańskie stroje
Lody!! i Ernesto :)
Centrum Limy nocą
Rynek w Limie
Autobus z turystami
Wszystko się świeci!Powinna tu być rzeka... ale nie ma.
Pijemy Pisco Sour! :)
Hmmm... jak dla mnie to były kluski śląskie :)
Super sie czyta ten Twoj blog tylko tak dalej wytrwalosci w pisaniu :-)Pozdrawiamy z Cieszyna J. G.
OdpowiedzUsuńFantastycznie tylko tak dalej teraz zaczyna sie glowna czesc Twojego pobytu w Peru. Jak tylko masz czas pisz
OdpowiedzUsuń, bo naprawde masz talent.
Pozdrawiamy z Dortmundu, Chemnitz
Rodz. S.
Haj,
UsuńAkurat dzisiaj z Ciotka, ogladamy i czytamy Twoje fajne komentarze. Wydawalo nam sie ze tam to juz prawie koniec swiata i tylko "indianie", a tu Twoje zdjecia to czasami tak jak np. "Nowy York".
Trzymaj tak dalej.
Pozdrawiamy Cie serdecznie.
Ciotka z 3 Chlopakami.