środa, 30 grudnia 2015

Na rzece Mekong - Laos

Naszą ostatnią atrakcją w dzień wyjazdy z Luang Prabang był rejs po rzece Mekong. Mieliśmy się tam wybrać poprzedniego dnia ale taka tania łódka dla wszystkich odpływa tylko wcześnie rano a to już było popołudnie i musielibyśmy wynająć sobie prywatną łódź. 

Tak więc ostatniego dnia ja i Charlotte wstałyśmy o 6 rano żeby zobaczyć ofiarowanie mnichom jedzenia na ulicy. Jest to jedna z popularnych atrakcji turystycznych. W Luang Prabang jest wiele świątyń tak więc jest tam wielu mnichów. Mnisi nie robią sobie zakupów w sklepie jak my, mnisi żyją z tego co dostaną od ludzi a jest tego zazwyczaj dużo. Tak jak w Tajlandii ludzie na ulicy, w szkole i w świątyniach dają mnichom jedzenie tak i tu ale zrobili z tego mały show. 

Na ulicy wokół świątyń ustawiane są malutkie krzesełka, sprzedawane są słodycze i ryż i miejscowi wraz z turystami czekają na mnichów. Ci idą w rządku i od wszystkich dostają coś co wkładają do swojego pojemniczka. Nie wiem czy Ci mnisi tacy zadowoleni z tych darów bo głównie to dostają słodycze i ugotowany ryż...garściami. Na końcu część darów oddają biednym a resztę zanoszą do świątyni żeby podzielić się z resztą. 

Po takich atrakcjach porannych wybraliśmy się już wszyscy na ostatnie pyszne śniadanie francuskie i nad rzekę. Tam dostaliśmy numerek i zostaliśmy przydzieleni do jednej z łódek. Po drodze zatrzymaliśmy się w małej wiosce gdzie wyrabiano szaliki i można było sobie kupić pamiątki. Była tam też oczywiście świątynia.

Drugim przystankiem były dwie jaskinie do których musieliśmy się trochę powspinać. Jedna była wypełniona ogromną ilością figurek. Poza tym sam rejs nie był aż taki ciekawy


 Turyści czekają na mnichów
 Można kupić jedzenie dla mnichów
 Pełno małych krzesełek wzdłuż ulicy 

Jeszcze ciemno 







Mnisi oddają jedzenie biednym dzieciom


 Mamy śniadanie na wynos 
 Wsiadamy do łódki

 Widoki z łódki 





 Chyba nabraliśmy trochę wody... 
 Przystanek w małej wiosce 
 Tkanie szalików 


 Świątynia
 Znowu na łódce 


 Wspinamy się do jaskini 
 Ale nie jest łatwo 



 Spacerujemy 



 Selfie! 
 Armia figurek buddy 


W drodze powrotnej 

wtorek, 29 grudnia 2015

Rowerem po drugiej stronie rzeki - Laos

Kolejnego dnia w Luang Prabang Charlotte postanowiła nic nie robić i się zrelaksować. Ja i Dama chcieliśmy być trochę bardziej aktywni - wypożyczyliśmy górskie rowery i ruszyliśmy na drugą stronę rzeki. 

Przedostać się tam było bardzo łatwo - za 20 groszy wsiadamy na łódkę która wiezie ludzi, samochody i rowery.  A potem... jedziemy! Gdzie? Nie wiemy za bardzo... nie ma mapy, nie mamy internetu więc nie ma GPS, ale jest jedna droga póki co. I tak jechaliśmy... co jakiś czas mijaliśmy małe wioski, dzieci idące do szkoły, pola ryżowe, krowy i świnie, dwa razy trzeba było przejechać albo przejść przez rzekę, kilka razy trzeba było zsiąść z roweru i powoli wspiąć się pod górę... Widoki były piękne!

Na szczęście raz po drodze udało nam się spotkać grupę 3 osób z przewodnikiem też na rowerach i on pomógł nam z drogą powrotną. (oni jechali w przeciwną stronę i byli o wiele bardziej przygotowani niż my ;) 

Wróciliśmy mega zmęczeni i Dama niestety trochę pobijany bo nie nadużywa hamulców. Jak potem sprawdził w domu Google Maps to zrobiliśmy około 30 km. 

Czekamy na łódkę
Dama i rowery
Nasza łodka
Płyniemy
Już w drodze
Małe domki
Dzieci idą do szkoły




Takie widaki




Jedziemy przed wioski





Pola ryżowe

Wszystkie dzieci nam machały

Przejście przez rzekę



Będzie ryż






Już z powrotem 
Dama miał mały wypadek