Kolejny zimny weekend w domu = kolejna wycieczka do białego miasteczka, gdzie wydaje się że zawsze świeci słońce. Naubierałam się jak szalona bo wyglądało że będzie zimno a potem trzeba było to wszystko nosić bo pogoda była piękna!
W Vejer już kiedyś byłam ale tylko w mieście. Zrobiłyśmy małe poszukiwania i okazało się że wokoło jest wiele tras do spacerowania. W większości bardzo łatwych. Pani w informacji poinformowała nas gdzie zaczyna się szlak i tam też się wybrałyśmy. Niestety pani nas nie poinformowała że po 500m na szlaku jest wielka dziura której z żadnej strony nie są się ominąć i po prostu nie można iść dalej...
Na szczęście poradziłyśmy sobie same i znalazłyśmy inny szlak ale znowu bez GPS by się nie udało. Mijając po drodze kilka młynów znalazłyśmy ścieżkę która prowadziła nas przez około 7km, po drodze było konie, byki... i małe stworki. A na końcu po drugiej stronie miasta znalazłyśmy raj dla paralotniarzy. W pewnym momencie było ich na niebie chyba ponad 20!
Ruszamy w górę miasteczka
Jest biało i słonecznie
Na głównym placu
Takie widoki
Kwiatki na domach - element charakterystyczny
W drodze
Dziura i koniec drogi
Mini młyny
Takie maleństwo spotkaliśmy
Znowu w drogę
Jak na wsi
Korek się zrobił
Byk patrzy
Panaroma
Dorota ujarzmia byki
Owieczki
Widok z drugiej strony miasta
Latają
W chmurach
Z widokiem na ocean
Jeszcze młyn
Piękny widok!
Ostatnie widoki na miasteczko
I dobranoc