Ludzie nad jeziorem żyją z połowu ryb który jak wyczytałam jest w tym jeziorze jednym z najlepszych na świecie. Peeeeeełno rybek mają. Tak więc wybraliśmy się na wycieczkę jakoś tanio z przewodnikiem i kilkoma innymi ludźmi. Najpierw oczywiście zabrali nas do jakiejś mini pracowni gdzie podobno głuchoniemi wykonują pamiątki dla turystów. Pooglądaliśmy, pochodziliśmy, niektóre rzeczy na prawdę bardzo ładne ale jakoś tak nie skusiliśmy się na nic. Potem po około 45 minutowej jeździe po bardzo nierównej drodze znaleźliśmy się przy rzece a właściwie to w miejscu gdzie w porze deszczowej jest już rzeka. My widzieliśmy tylko pozostawione na mieliźnie łódki i powoli coraz więcej domów na wysokich palach.
W końcu zatrzymaliśmy się w miasteczku. Takim śmiesznym, wyglądającym trochę jak dziki zachód tylko na palach. Na początku miasteczka stała świątynia, świecąca i złota, nie pasująca do biednego, szarego miasteczka, a potem wzdłuż jednej ulicy po prawej i lewej ciągnęły się domki, małe ale wysoko. A pod domkami mieszkańcy i peeeeełno dzieci. Na początku w sumie nawet nas nie zaczepiali, dopiero pod koniec jak wsiadaliśmy do łódki to biegły i krzyczały '1 dolara! 1 dolar!'. A w miasteczku zaczepiały nas panie sprzedające zeszyty i ołówki za 20 zł, niby dla dzieci do szkoły. Ale potem zatrzymaliśmy się przy jednym z domków gdzie własnie niby odbywała się lekcja i dzieci nie miały ani zeszytów ani ołówków. Więc tak do końca nie wiadomo czy turyści nie kupują, zanoszą do szkoły a pani zabiera i sprzedaje znowu... Tania się uparła że kupi i rozda dzieciom na lekcji, pani się zgodziła niechętnie.
Po przejściu powoli miasteczka doszliśmy do miejsca gdzie w końcu zaczynało się trochę rzeki. Zapakowali nas do łódek i wypłynęliśmy na jezioro kilka razy grzęznąc po drodze w bardzo płytkiej rzece. A na jeziorze stały łódki, pełno siatek na ryby i widok daleko daleko. Jezioro musi być ogromne bo żadnego brzegu nie było widać. Zatrzymaliśmy się w restauracji unoszącej się na wodzie gdzie dopadła nas straszna wichura. Tak wiało że plastikowe krzesła spadały do wody. Tylko się modliliśmy żeby nie lunęło bo do brzegu mieliśmy kawałek...
W mini fabryce pamiątek
Pan przewodnik chyba coś ciekawego mówił
Podobno miała tu być rzeka
Domki na palach
I cała wioska na palach
Wioska biedna, ale świątynia piękna
Pełno wszędzie dzieci
Rozrywki też mają
Turystki
W szkole na lekcji angielskiego
Tania rozdaje zeszyty i ołówki
Coś tu się suszy
W końcu widać trochę wody
Ogromne jezioro ale bardzo płytko
Restauracja na wodzie
Zerwała się wichura