niedziela, 12 marca 2017

Karnawał w Kadyksie

Nie tak dawno w Kadyksie odbył się karnawał. Jak co roku. Był to mój pierwszy i z jednej strony czekałam z niecierpliwością a z drugiej strony trochę z niepewnością. Słyszałam opinie że skoro nie jestem z Kadyksu i nie mówię (dobrze) po hiszpańsku to nie będzie mi się podobało bo mało co będę rozumieć. Słyszałam też opinie (głównie od moich nastoletnich uczniów) że karnawał jest niesamowity, i że go uwielbiają i że w ogóle jest super (podejrzewam że ten zachwyt wywodził się głównie z tego że mieli trochę więcej swobody i mogli poimprezować ze znajomymi). 

Karnawał niby trwa tydzień ale tak jakby 2 tygodnie albo nawet i 3 zależy ile kto ma siły. Najważniejszy jest pierwszy weekend (długi 4 dniowy weekend) kiedy to całe miasto przygotowuje się na wielką paradę która idzie ulicami miasta. Już od czwartku było widać przygotowywania do tego wielkiego wydarzenia, ustawianie barierek na ulicach i scen na każdym małym placu. Relacji z tego wydarzenia nie mam ponieważ uciekłam na 4 dni do Maroko i olałam trochę karnawał. Podobno nic takiego nie straciłam bo były niesamowite tłumy ludzi a jak wróciłam to chyba jeszcze nigdy nie widziałam żeby miasto było tak brudne,pełne konfetti, butelki i śmieci. 

Przez następny tydzień nadal trwał karnawał, kolejny weekend nie był już taki zatłoczony więc wybrałam się do centrum posłuchać tych piosenek których i tak nie rozumiem i zobaczyć te kostiumy o których wszyscy mówili. Bo karnawał to nie jakby się wydawało tylko picie dużych ilości alkoholu na ulicy (w większości tak ale nie tylko) ale też muzyka i kostiumy. Przez cały tydzień (czy 2 czy 3) trwa w Kadyksie wielki bal przebierańców i to nie takie byle jakie przebieranki ale przemyślane kostiumy grupowe lub indywidualne. Niektóre są na prawdę niesamowite. Szczególnie w weekend w centrum miasta odbywa się jeden wielki "botellon" (co w wolnym tłumaczeniu oznacza - picie na ulicy) i tam można zobaczyć niewiarygodne kostiumy młodszych i najstarszych. Bo zauważyłam że ci bardzo najstarsi najbardziej lubią się przebierać.

Występy na ulicy 

Wielka czarownica na balkonie urzędu miasta 
Botellon 
Wielkie picie pod katedrą 
Zdjęcia grupowe

Wymyślne kostiumy 

Królewna śnieżka w wydaniu męskim? 

Łatwy a efektowny kostium 
Koncerty
Po imprezie zostają śmieci 


Przebierzmy się za klocki tetris 
Ci chyba z Meksyku 
Impreza na każdym rogu


Ja jak widać albo właśnie nie widać na zdjęciach, kostiumu nie miałam i karnawał dla mnie był był i nie ma. Może w przyszłym roku? Z lepszym hiszpańskim i z przygotowanym kostiumem. 

Moje życie w Kadyksie toczy się powoli i na szczęście powoli bo powoli ale zaczyna się wiosna (albo nawet już lato od razu). Byłam już nawet na plaży! W bikini! :) Poza tym próbuję ciągle nowych rzeczy a że ostatnio był sezon na jeżowce i sprzedawali je na każdym rogu za grosze to spróbowałam... Takie surowe prosto z morza... bleee! Podobno trzeba dużo czasu żeby je polubić. 
Widziałam też pana na ulicy sprzedającego pełzające jeszcze ślimaki. Zapytałam z pełnym oburzeniem i ku zadowoleniu ludzi na ulicy "TO SIĘ JE?!" 



Cały garnek pysznych małż 
Jeżowce się je?! 
Się je... ale nie smakują dobrze 
Zjadłam! 
A może ślimaczka? 
Uwaga bo jeszcze uciekają 
Plaża w czasie odpływu 

Wiosenny spacer do zamku Świętego Sebastiana 


Romańska kawiarnia 

Na bogato ;) 
Flan - hiszpański deser (coś jakby budyń/galaretka) 
Piękna kawiarnia w centrum Kadyksu 
Tłusty czwartek z moją nauczycielką hiszpańskiego 
Jeszcze pączki! 
Pewnej sobotniej nocy - gin z tonikiem 
Peruwiańskie Pisco 
Występy drag queen 
Prawie jak w Tajlandii 


Lato! Plaża się zapełnia 
Lubie te zachody słońca z mojego balkonu 

sobota, 18 lutego 2017

Z Vejer do Barbate

Znowu weekend i znowu wycieczka. Ojj jak ja lubię te soboty! 

Próbujemy się co prawda dostać do pięknych okolic na północ Sierra de Grazalema ale jeszcze nam się nie udało... Podobno jest autobus ale nikt nie wie jak gdzie i kiedy.... W końcu znalazłam jakiś autobus do El Bosque ale nie przyjechał a że była sobota i już byłyśmy gotowe na wycieczkę to postanowiłyśmy pojechać jeszcze raz do Vejer de la Frontera. Niestety tam pani w informacji też nie była za pomocna i nie wiedziała ze dużo o szlakach poza Vejer które my już widziałyśmy.

Poszłyśmy same. Gps pokazał że na plaże powinno być około 15km więc poszłyśmy przed siebie. Z Vejer położonego wysoko na wzgórzu aż do Barbate które leży nad oceanem. Po drodze były oczywiście byki (jak zwykle), wiatraki i piękne widoki. Pierwsze 6km szłyśmy w dół aż do jakiejś malutkiej miejscowości gdzie zjadłyśmy lunch i wygrzałyśmy się na słońcu a drugie 6km to prosta ścieżka przez Park Naturalny aż do samego Barbate. 

 Prawie jak na Dominikanie 
 Ruszamy ścieżką 
 Prawie jak w Bieszczadach 

 Joga? 
 Zwierzątka po drodze 
 Uwaga na byki! 
 Z wiatrakami 



 Jest i byk
Uwaga patrzą na nas 

 Puste ścieżki tylko dla nas

 Prawie lato! 
 W parku naturalnym 
 Dorota robi gimnastykę 
 W połowie drogi 
 Przez wydmy 

 5 km takiej drogi 


 Mocno pachnące drzewa 

 Koniec trasy 
 Jesteśmy w Barbate 

 Z gór nad morze 
Ostatnie promienie słońca