środa, 28 listopada 2012

Projekt klasowy

Każdy uczeń ma w miesiącu przygotować projekt na jakiś wybrany przez nauczyciela temat, zazwyczaj powiązany z podręcznikiem. Dwie z moich grup mają jakieś nudne tematy o zabytkach i ochronie środowiska a jedna miała temat jedzenia. Projekt polega na tym że uczniowie przygotowują prezentację w PowerPoint i wypowiedź około 10 minutową. Plus grupa która miała projekt o jedzeniu miała przynieść danie, deser, napój o którym będą mówić. Postanowiliśmy, że może to być cokolwiek ale najlepiej żeby było peruwiańskie. Ale nie koniecznie. I miało tego być na tyle żeby każdy mógł trochę spróbować. I tak dziś o 17.00 w klasie roznosiły się przecudowne zapachy. Ja na szczęście nie musiałam nic robić poza słuchaniem, jedzeniem i robieniem zdjęć. Dobrze że nie zjadłam obiadu dziś... A w każdej klasie są szklane ściany więc w czasie przerwy wszyscy zaglądali nam do klasy i zazdrościli naszych pyszności. Prawie wszystkie już gdzieś tam kiedyś próbowałam ale i tak było wszystko pyszne! Tak więc po kolei. 

                                   Jeden leniwy cwaniak przyniósł pizzę :)
                              Tamales - ciasto z rozgniecionej kukurydzy
                               (albo mąki kukurydzianej) z kurczakiem, cebulą
                                warzywami zawinięte w liście bananowca.
                                   Liści się nie je tylko środek. Podaje się na zimno z cebulą.
                                 Causa - purre ziemniaczane na górze i na dole
                               a w środku warzywa wymieszane z kurczakiem i majonezem.
                                      Też podawane na zimno
                                Papa rellena - pure ziemniaczane nadziewane mięsem i rodzynkami.
                            Ciasto ananasowe - nie specjalnie peruwiańskie ale oni dużo
                          słodkości robią z ananasa jako że mają go tu pod dostatkiem.
                                           Było pyszne!!
Mazzamora morada - słodki deser z czerwonej kukurydzy
                                 W środku pływają brzoskwinie i posypane jest cynamonem.
Champus - słlodki, gęsty napój z owocami (ananas, jabłko i kilka innych których nie znam i nie wiem co to - guanabana, naranjilla, ). Pije się na ciepło.

Tamales i pizza były kupione a reszta zrobione przez babcie lub mamy. Jak to wszystko zjadłam to myślałam że padnę a jeszcze szłam na Zumbę... Ale zajęcia były bardzo ciekawe :)

wtorek, 27 listopada 2012

Weekend w Limie

Nie zaplanowaliśmy żadnych wyjazdów na weekend bo koniec miesiąca nikt nie ma kasy a poza tym Aiesec zaplanował nam spotkania w sobotę więc za bardzo nie mogliśmy się nigdzie ruszyć. Tak więc sobota przeleciała nam na dwóch spotkaniach z Aieseca. Pierwsze było dla wszystkich praktykantów ogólnie chcieli się dowiedzieć jak się mamy, czy mamy jakieś problemy, pytania, co nam się podoba, co nie itp itd. Drugie spotkanie było tylko dla mnie i dla Olgi bo reszta już miała. Trochę śmieszne i zrobione jakieś 2 miesiące za późno no ale powiedzieli że muszą to muszą. Spotkanie dotyczyło tego jak się poruszać po Limie, na co uważać, jakie są obyczaje, co można zobaczyć... hmm... Już to wszystko wiemy... :) Więc Aiesecowcy się tu nie spisali... Ogólnie nudna sobota :)

Peruwiańczycy zazwyczaj spędzają niedzielę z rodzinami, idą do kościoła (niektórzy), grają wspólnie w kosza (Daniela z kuzynami, ciotkami, rodzicami itp), idą wspólnie na lunch albo różne inne rozrywki ale z rodziną. A rodziny są duuuuże!! Moje pokolenie już nie ale każdy w moich peruwiańskich znajomych ma pełno kuzynów, ciotek i wujków. Ich rodzice mają po 5, 6, 10, 12 rodzeństwa! Często też nasi znajomi nie mogą się z nami zobaczy w niedzielę bo jak dzień z rodziną to z rodziną! Nawet jak nic nie robią to trzeba posiedzieć w domu z rodziną i kropka! W tą niedzielę Daniela z rodziną wybierała się na festiwal uliczny do Chorillos. Wydarzenie na fb było więc przynajmniej ja wyobrażałam sobie jakieś parady, pokazy. Była rozpiska kiedy co się dzieje, jakieś akrobacje, muzyka, jedzenie. Więc pojechaliśmy zobaczyć - praktykanci plus Pablo i Diego. Hmm... festiwal uliczny to dużo powiedziane... Jak widać na zdjęciach kilkanaście osób wyniosło z domu plastikowe krzesła, ktoś wymyślił że pomaluje dom na bardziej kolorowy, sprzętu muzycznego było co najmniej jak na wielki koncert a jedzenie nie wyglądało zachęcająco...

Jako że było średnio a pogoda ładna to zajechaliśmy na plażę na chwilę... ach! widać że zaczyna się lato! Coraz więcej ludzi, leżaki, parasole, słońce! :) Tylko woda lodowata...

Rozmawiałam dziś z mamą na skype żeby się dowiedzieć jakie tam plotki w Cieszynie i okolicach:) Pozdrawiam Panie z fitnessu! Proszę tyle nie plotkować na tych zajęciach tylko ćwiczyć. Ja za każdym razem jak idę na Zumbę to o was myślę ;)

                                  Cały festiwal na jednym zdjęciu (nawet nie panoramicznym)

                                    Akrobacje pierwsza klasa...
                                   Salsa, salsa i jeszcze raz salsa....





                                      Z Danielą i jej kuzynką
                         Peruwiańskie chlopaki się bawią :D
                                     Salchipapa czyli fastfoody po peruwiańsku -
                               frytki, parówka, jajko (albo kurczak, albo wieprzowiona,
                                albo jeszcze coś innego ale podstawą są frytki i parówka)

niedziela, 25 listopada 2012

Zwykły tydzień

Zwykły no bo przecież nie może być ciągle tak ekscytująco. Pracuję popołudniami tak jak wcześniej i czasami rano o 7.15 mam zajecia z jedna babka tak jakby prywatne ale tez przez szkole wiec dodatkowo nie zarabiam. Niestety.. :-( wstawania o 6 nie cierpię ale o 9.00 juz jestem z powrotem w domu wiec przynajmniej dzien jest dłuższy niz jak wstawalam o 11 :-) a praca ogólnie nie źle ale trochę nudno... Materiał jest tak napakowany ze jedyne co robie to przychodzę na zajęcia i lecę po kolei zadania z książki. Słuchanie, tekst, grammatyka, słówka, konwersacje i tak w kółko... Na nic dodatkowego za bardzo nie ma czasu wiec raczej zero własnego wkładu. Jedyne co przed kazda lekcja musze zrobić to przeczytac lekcje, co mniej więcej bede robic i tyle. Wiec chyba szybko weszlam w rutynę i juz nie zajmuje mi to tyle czasu co na początku.

Poza tym po wielu godzinach i telefonach znaleźliśmy z Diego zumbe dla mnie!!!! :-D pasuje mi idealnie bo jest zaraz po drugiej stronie ulicy od mojej pracy i we wtorki i czwartki ide o 9.30 rano zaraz po pracy. A w poniedziałki i środy wieczorem po pracy o 8.15. Idealnie! :-) Diego zadzwonił w poniedziałek i powiedział ze przyjdzie tam jedna gringa (to ja!)  jutro i babka powiedziala ze spoko zaprasza, bedzie na mnie czekac i ze mowi po angielsku. No to poszlam:-) zumba była średnia... Wypilam pol butelki małej wody wiec szalu nie było. Ale jak na pierwszy raz od ponad miesiąca to moze dobrze. Bylo okolo 20 babek. Jedno wejście na zajecia kosztuje 14 soli, 8 zajęć na miesiac 90 soli. Po zajeciach podeszłym do instruktorki. Powiedziala ze obserwowala mnie (pownie sie troche wyróżniałam w moich zumbowych ciuchach) i ze dobrze sobie radzilam. Powiedziałam ze tez jestem instruktorem i bardzo sie ucieszyla. Poprosila czy nie chciałabym jutro troche poprowadzić. No jasne!! Poszłam w środę wieczorem z Leah i poprowadziłam 3 piosenki. Ale fajnie:-D i w ogole inna babka prowadzila zajęcia i myslalam ze padne... Tak dała popalic! Powiedziały mi potem ze moge poprowadzić czasem cos jak mam ochote a poza tym dostałam promocję i kupilam karnet na 8 zajec ale moge chodzic ile chce na zajecia czyli spokojnie 4 razy w tygodniu moge isc. Normalnie raczej bym nie zapłaciła za 4 razy w tygodniu... Mają jeszcze zajęcia w innych miejscach ale dalej i nie za bardzo mi pasuje. Wiec tam jest idealnie. Wiec juz jestem szczesliwsza. Zumba jest :-D

W piątek nie mamy z Olga zajęć popoludniu wiec wybralysmy sie zobaczyc China Town w centrum Limy. Powiedzieli nam co prawda peruwianczycy ze za bardzo nie ma co ogladac ale tam nas jeszcze nie bylo wiec czemu nie. Niestety chińska dzielnica w Limie to tylko jedna ulica z kilkoma przyozdobieniami chińskimi, kilkoma restauracjami i sklepami. A poza tym dookoła jest jakby targ i masę ludzi, stoisk z róźnym jedzeniem. Pospacerowałyśmy trochę. Zaopatrzyłyśmy się w duże paczki makaronu sojowego, zjadłyśmy ryż na mleku z mazamorra morada (słodki deser zrobiony z czerwonej kukurydzy) i chciałyśmy jeszcze zjeść pysznie wyglądającą czekoladę u pani na ulicy i całe szczęście że kupiłyśmy najmniejszy kawałek bo okazało się że wcale to nie jest czekolada a samo kakao który rozpuszcza się w mleku i robi gorącą czekoladę.. ach! ten nasz hiszpański!

Co jakiś czas ktoś się pyta czy tęsknię za domem :) Zawszę mówię że nie jakoś bardzo, że dobrze mi tu. Ale że pewnie przez święta będzie gorzej... bo Peru się właśnie szykuje na święta. Ja nie czuję tego w ogóle.. robi się coraz cieplej, coraz częściej świeci słońce i gdzie tu święta!! Ludzie stroją domy, sklepy ulice. Nie potrafię sobie tego wyobrazić, nie ma tu tej 'świątecznej atmosfery' jak u nas. Planujemy też Sylwestra i chcemy gdzie pojechać na kilka dni. Jako że nasza praca daje nam tylko 5 dni wolnego to nie poszalejemy ale coś da się zorganizować. Ale co się okazało?! W życiu bym nie pomyślała że linie lotnicze mogą mieć osobne ceny biletów dla peruwiańczyków a inne dla obcokrajowców!! Co za dyskryminacja! Oburzyłam się strasznie i zobaczymy co z naszych planów wyjdzie.

                                            Brama China Town
                                    Arroz con leche con mazzamora morada
                                             Mój smok!
                        Peruwiańczycy oglądający Świnki Trzy :D
                              Bez śniegu to daleko nie zajedzie...
                                         Pani sprzedająca ramiączka do staników.
                                       Tłumy ludzi!!
                                 Chłopaki tańczyli Gangnam Style!

                                       Niesamowity targ...



                         Tylko patrzyłam czy coś się czasen nie rusza jeszcze...


 Jak się dobrze przyjrzeć to widać że te króliki są obrane z sierści poza ogonami... Czy kupuje się królika ze względu na jego kolor? Nie wiem.. ale wyglądało to strasznie...

                                    Pani z oszukaną czekoladą!
                               Sok ze świeżych owoców
                                   Przekąski mięsne
                                    Gotowana kukurydza
                               Występy uliczne
      Za 20 centów można się było u pana zważyć.. czy można iść jeszcze na lody czy nie :)
                          Jakieś ważne wesele
W piątek byliśmy w Pubie i zamiast normalnie zamówić piwo czy drinki w tym pubie popularne jest zamawiania całej butelki Pisco, do tego jakiś napój, limonki, i dwa syropy (algarrobina i jarabe de goma) z czego każdy sam przygotowywuje sobie chilcano:)