piątek, 14 czerwca 2013

Jestem w domu

Siedzę na lotnisku w Madrycie. Długo już siedzę bo przyleciałam o 5 (zanim bagaże odebrałam to w sumie już 6 była) no ale musiałam czekać aż do 15.30 na lot z Madrytu do Krakowa. No więc tak siedziałam. Pech chciał że akurat dziś jest strajk restauracji na lotnisku i NIC nie jest otwarte. Jedynie maszyny z napojami i słodyczami. Ech... Chyba bym zaczęła jeść te rzeczy które mam z Peru. A trochę jedzenia tam jest. W każdym razie przesiedziałam na necie, poukładałam zdjęcia trochę gdzieś tam przysnęłam bo mimo że tu środek dnia to w Peru zaczęła się noc.

Ale zaczęłam pisać bo mnie rozśmieszyła sytuacja. W Peru wszystkie samoloty są z przydzielonym siedzeniem a w Ryanair nie:) Siedzę sobie przed bramką gdzie zaraz będzie kontrola i w sumie dużo ludzi większość miejsc zajętych a jeszcze 1.5h do lotu. I przyszła jakaś jedna pani. Nie miała za bardzo gdzie usiąść więc położyła swoja torbę przy bramce gdzie pewnie za jakąś godzinę zjawi się kontrola. Buuuuum!!! Rzucili się ludzie! I jest kolejka dłuuuuga. I tak będzie kolejka stała przez godzinę teraz.... ach! I jeszcze koło mnie siedzi taki starszy pan i sobie mówi do siebie tak po cichu: 'O stanęła jedna i wszyscy się rzucili, dobrze że pierwszy wchodzę do tego samolotu', (zobaczył czterech księży też z przodu więc pewnie mają wykupione pierwszeństwo wejścia na pokład) 'No tak, oni też wykupili, wiadomo z kościelnych pieniędzy', (dziecko siedzi w wózku i wrzeszczy) ' No dała by mu jedzenia przecież się będzie darło w samolocie'. No taki śmieszny pan :)

A tak poza tym no to wróciłam... Spędziłam dwa dni w Limie głównie robiąc zakupy. Spotkałam się z Patrycją moją studentką prywatną, zjadłam lunch z ludźmi z Aieseca (zrobiłam im mały prezent i każdemu wywołałam po kilka zdjęć z różnych momentów naszych wyjazdów czy imprez, podobało im się bardzo:) ) , wybrałam się nawet na dwa markety kradzionych telefonów komórkowych bo pomyślałam że w sumie mogłabym coś kupić. Ale nie miałam aż tak dużo kasy żeby kupić jakiś nowy fajny a też nie chciałam ryzykować i kupować używanych smartfonów bo trzeba mieć szczęście żeby nie zepsuł się za szybko. W końcu nie kupiłam. Mam nadzieję że Kuba mi tu coś załatwi. Nie jedzie ktoś do USA? Zamówiłabym telefon... ;) No a resztę czasu to zakupy. I tak nie kupiłam wszystkiego co chciałam bo wiadomo jak to na ostatnią chwilę ale w sumie może dobrze bo nie miałam wagi w domu więc na lotnisko jechałam na styk i na szczęści pięknie się zmieściłam, idealnie w kilogramach. I spędziłam też ile mogłam czasu z Diego który potem razem z Justyną odwiózł mnie na lotnisko... Oj... Było płaczu...:(

No ale już jestem w Europie. W Polsce tylko na 10 dni. 26 wylatuję do Anglii do pracy na całe wakacje. Więc myślę że jest to mój ostatni post związany z Peru. Jak pozwiedzam coś ciekawego w Anglii (a jadę do Bristolu gdzie nie byłam i to jest koło Walii gdzie też nie byłam więc pewnie coś pozwiedzam) to napiszę.

Fajnie jak się podobało co tam szkryfałam co jakiś czas. Dziękuję za wierne czytanie szczególnie mamom (mojej i Justyny). Myślę że to był dobry pomysł żeby każdy kto chciał był na bieżąco co tam u mnie (u nas) się dzieje. Bardzo mi się podobało pisanie bloga. Nawet sama byłam zaskoczona że jakoś tak mi szło w miarę sprawnie. Dla mnie to też jest świetna pamiątka.

Zdjęcia z naszej wyprawy uzupełnię niedługo. Dużo ich więc muszę powybierać ale dodam na pewno.


A co do Diego... To hmm.. Mówi że przyjedzie w grudniu jak mają wakacje. Mama chyba musi zrobić indyka na wigilię ;]  

sobota, 8 czerwca 2013

Kondory i powrót do Limy

Znowu pobudka o 5 rano i po małym śniadaniu w hotelu bus zabierał nas na drugą część wycieczki. Pozwiedzaliśmy po drodze jakieś małe wioski i punkty widokowe żeby w końcu dojechać do Condor del Cruz - najgłębszego miejsca kanionu gdzie turyści przyjeżdżają oglądać kondory. Trzeba trochę cierpliwości żeby je zobaczyć ale w końcu przyleciały.

Pospacerowaliśmy trochę pomiędzy kaktusami i innymi roślinkami, posiedzieliśmy nad kanionem i trzeba było wracać.

Po jeszcze kilku punktach widokowych po 4 byliśmy z powrotem w Arequipa. A teraz jest 21 i już od prawie 3 godzin jesteśmy w autobusie do Limy. Jeszcze jakieś 13 godzin przed nami czyli o 10 we wtorek powinnyśmy być w Limie.

Siedząc nad kanionem zdałyśmy sobie sprawę że udało nam się zaliczyć wszystkie zaplanowane punkty naszej wycieczki. Misja zrealizowana! Mogę wracać do domu. A już w sumie bardzo bym chciała. Cieszę się że wracam na chwilę do Limy bo zrobię ostatnie zakupy, pożegnam się z ludźmi i lecę! Muszę przyznać że podróżowanie jest dość męczące. W naszym planie nie było za bardzo czasu na obijanie się i każdego dnia coś nowego zwiedzałyśmy albo spedzałyśmy dzień w autobusie co jest chyba jeszcze bardziej męczące. Dlatego 2 tygodnie to tak 3 miesiące to chyba nie dla mnie. Za bardzo tęsknię za własnym pokojem, łazienka i pomalowanymi paznokciami. No i ileż można cykać te zdjęcia ;p

Nie wiem jak Justyna (bo siadła jej bateria w aparacie) ale ja zrobiłam ponad 1100 zdjęć (posegreguję i uzupełnię bloga w drodze do domu mam nadzieję). Wydałyśmy w sumie na całą wycieczkę niecałe 2 tysiące soli co jest około 2,400 złotych. Spędziłyśmy około 80 godzin w samolotach, autobusach, busach, taksówkach i łódkach. Podszkoliłyśmy hiszpański że hej! Najlepiej nam idzie rozmawianie razem - jak ją czegoś nie umiem powiedzieć to Justyna znajdzie słowa i odwrotnie. Nic nie zgubiłyśmy (chyba) więc wracamy szczęśliwe do 'prawie domu' :)

                                          Małe miasteczka w drodze do kanionu



                                       Pierwsze widoki








                                          Spacer nad kanionem





                                        Kanion Colca




                                         Złapałam kondora!!





Kanion Colca - najgłębszy na świecie

Wykupiłysmy wczoraj wycieczkę więc dziś o 8 rano czekalysmy na busa który miał nas zabrać do naszej ostatniej przygody - Kanionu Colca. Zapakowalysmy się do busa jako pierwsze a potem dołączyła para peruwianczykow, para niemców, francuzów, jedna brazylijka i... grupa 5 polaków z przewodnikiem.
Ogólnie nie było źle poza tym że Niemcy byli nad wyraz punktualni w sensie że przed czasem... Polacy hmm... No nie mogłyśmy sobie na głos obgadywać i komentować wszystkiego i to chyba najbardziej bolało. Korzystałyśmy trochę z tego że był polski przewodnik i fajnie coś poopowiadał dodatkowo. A grupa z Polski przyjechała na 25 dni. Podobna wycieczka do naszej tylko od drugie strony plus Lima, Ica, Paracas, Nasca i dżungla w Boliwii. Płacą 8 tysięcy złotych i w tym mają cały transport z biletem z Polski i loty i autobusy w Peru i wszystkie noclegi. Za resztę płacą na miejscu, jedzenie i wstępy. W sumie mówią że około 14 tysięcy ich to wyjdzie... I mają przewodnika ze sobą cały czas 24/7.

I taka wycieczka wyruszyliśmy do Chivay - miejscowości pomiędzy Arequipa a najgłębszym miejscem Kanoinu - Condor del Cruz . Po drodze mieliśmy kilka przystanków na oglądanie krajobrazów i koło 14 zajechaliśmy na lunch. Przygotowany specjalnie pod grupę bufet za 25 soli. Nie nie nie... To nasz budżet na dwa dni. Poszłyśmy  znaleźć coś bardzie odpowiedniego na naszą kieszeń i koniecznie chciałyśmy zjeść specjalność regionu -Rocoto Rellena (ostra papryka wypełniona farszem). Menu za 10 soli to coś dla nas ;)
Popołudniu było jeszcze zaplanowane wyjście na gorące źródła ale to już zaliczyłyśmy w Cusco więc pospałyśmy trochę. A wieczorem była kolacja połączona z show folklorystyczny. Panowie grali, para tańczyła. Śmiesznie ale szału nie było ;)

                                            Pustynne widoki

                                         Przystanek i obowiązkowy market dla turystów


                                               Uwaga świnia
                                           Uwaga lama
                                        Lamy, alpaki itp...



                                         Jesteśmy gdzieś baaaardzo wysoko



                                        Zbudowałam pamiątkę po sobie

                                          Wszędzie można zrobić zakupy

                               Podobno najwyżej położona toaleta na świecie

                                              Widok z góry na naszą wioskę
                                             I znowu zakupy



                                                   Chivay

                                                 Rocoto Rellena
                                                  Tańce hulańce

                                                    Porwali Justynę
                                      Piwko regionalne

                                          Zupka też bardzo regionalna