Moi pierwsi goście w Bangkoku! Hania i Adam od początku zapowiadali że jak tylko będę w Tajlandii to oni od razu szukają biletów na ferie. I udało się! Bilety zostały dawno zabukowane, daty w kalendarzu zapisane i przylecieli; ) Od czwartku w nocy do poniedziałku rano w Bangkoku a potem dalej Chiang Mai i oczywiście wyspy.
Ja miałam zaplanować zwiedzanie Bangkoku i w sumie zawsze myślimy że ty nie ma tak dużo do zobaczenia ale jak zrobiłam listę miejsce które chce im pokazać plus Adam dodał marzenia które tu chce spełnić to trochę wyszło...
I tak w piątek jak ja byłam w pracy poszli zwiedzać sami Chinatown i okolice pałacu a wieczorem pojechaliśmy do dzielnicy rozpusty na słynna Cowboy Street i Nana żeby nauczyć się rozpoznawać Ladyboy i przy okazji Adam miał okazję spełnić jedno ze swoich marzeń (nie z Ladyboy). Na ulicy sprzedawali robaki wszelakiego rodzaju wiec Adam zaopatrzył się w cały woreczek za 10 zł. Ale był zawiedziony... robaki były jak chipsy i to jeszcze bez smaku. Adam stwierdził że przereklamowane , my z Hania uwierzyłyśmy na słowo.
I tak w piątek jak ja byłam w pracy poszli zwiedzać sami Chinatown i okolice pałacu a wieczorem pojechaliśmy do dzielnicy rozpusty na słynna Cowboy Street i Nana żeby nauczyć się rozpoznawać Ladyboy i przy okazji Adam miał okazję spełnić jedno ze swoich marzeń (nie z Ladyboy). Na ulicy sprzedawali robaki wszelakiego rodzaju wiec Adam zaopatrzył się w cały woreczek za 10 zł. Ale był zawiedziony... robaki były jak chipsy i to jeszcze bez smaku. Adam stwierdził że przereklamowane , my z Hania uwierzyłyśmy na słowo.
W sobotę zaplanowany był pałac w którym ja też jeszcze nie byłam. Po ostatniej nocy nie udało nam się wstać wcześnie rano ale to i tak sobota więc wiadomo było że będą tłumy ludzi. Pałac to główna atrakcją Bangkoku więc to tu było zaplanowane zdjęcie z kołoczem. Hania i Adam wszędzie gdzie jadą zabierają ze sobą kołocz czyli ciasto z serem i z makiem. Na szczęście zabrali więcej niż po kawałku i ja zjadłam nawet nie wybierając rodzynek (a bardzo ich nie lubię). Ale takie świeże, domowe , polskie ciasto było fantastyczne.
Po 2 godzinach w pałacu pojechaliśmy na słynny targ Chatuchak gdzie Adam spełnił kolejne marzenie i kupił stożkowy kapelusz jaki głównie chyba w Wietnamie używają na plantacjach ryżu. Wróciliśmy do domu wykończeni ale po krótkiej drzemce byliśmy już zwarci i gotowi na imprezowanie na słynnej Khao San. Dołączyło do nas trochę moich znajomych i jacyś znajomi znajomych i tak było nas dość trochę. Impreza się udała (podobno ;) )
Takie pyszności do mnie przyjechały z Polski
Jest i kołocz
Kolacja Adama
Wchodzimy do pałacu
Strzelają sobie selfie
Zdjęcie z kołoczem
Sesja z kołoczem
W muzeum trochę nudno
Jest i kapelusz!
Jedyne w miarę normalne zdjęcie z całej nocy...