sobota, 31 stycznia 2015

Hania i Adam w Bangkoku

Moi pierwsi goście w Bangkoku!  Hania i Adam od początku zapowiadali że jak tylko będę w Tajlandii to oni od razu szukają biletów na ferie. I udało się! Bilety zostały dawno zabukowane,  daty w kalendarzu zapisane i przylecieli; ) Od czwartku w nocy do poniedziałku rano w Bangkoku a potem dalej Chiang Mai i oczywiście wyspy.

Ja miałam zaplanować zwiedzanie Bangkoku i w sumie zawsze myślimy że ty nie ma tak dużo do zobaczenia ale jak zrobiłam listę miejsce które chce im pokazać plus Adam dodał marzenia które tu chce spełnić to trochę wyszło...

I tak w piątek jak ja byłam w pracy poszli zwiedzać sami Chinatown i okolice pałacu a wieczorem pojechaliśmy do dzielnicy rozpusty na słynna Cowboy Street i Nana żeby nauczyć się rozpoznawać Ladyboy i przy okazji Adam miał okazję spełnić jedno ze swoich marzeń (nie z Ladyboy). Na ulicy sprzedawali robaki wszelakiego rodzaju wiec Adam zaopatrzył się w cały woreczek za 10 zł. Ale był zawiedziony... robaki były jak chipsy i to jeszcze bez smaku. Adam stwierdził że przereklamowane , my z Hania uwierzyłyśmy na słowo. 

W sobotę zaplanowany był pałac w którym ja też jeszcze nie byłam. Po ostatniej nocy nie udało nam się wstać wcześnie rano ale to i tak sobota więc wiadomo było że będą tłumy ludzi. Pałac to główna atrakcją Bangkoku więc to tu było zaplanowane zdjęcie z kołoczem.  Hania i Adam wszędzie gdzie jadą zabierają ze sobą kołocz czyli ciasto z serem i z makiem. Na szczęście zabrali więcej niż po kawałku i ja zjadłam nawet nie wybierając rodzynek (a bardzo ich nie lubię). Ale takie świeże, domowe , polskie ciasto było fantastyczne.

Po 2 godzinach w pałacu pojechaliśmy na słynny targ Chatuchak gdzie Adam spełnił kolejne marzenie i kupił stożkowy kapelusz jaki głównie chyba w Wietnamie używają na plantacjach ryżu. Wróciliśmy do domu wykończeni ale po krótkiej drzemce byliśmy już zwarci i gotowi na imprezowanie na słynnej Khao San. Dołączyło do nas trochę moich znajomych i jacyś znajomi znajomych i tak było nas dość trochę. Impreza się udała (podobno ;) )


 Takie pyszności do mnie przyjechały z Polski
 Jest i kołocz
 Kolacja Adama
 Wchodzimy do pałacu





 Strzelają sobie selfie





 Zdjęcie z kołoczem







 Sesja z kołoczem


















 W muzeum trochę nudno
 Jest i kapelusz!
Jedyne w miarę normalne zdjęcie z całej nocy...

niedziela, 25 stycznia 2015

Park Narodowy Erawan

Pobudka o 7 żeby na 10 zdarzyć na autobus do parku. Ciągle zapominamy że jest zima i wieczory i poranki są zimne i strasznie nam dowiało jak jechałyśmy tuk tukiem na dworzec. Przez zimno nie mam na myśli 10 stopni ale 20... a 20 stopni w szortach i koszulce na ramiączkach na motorze to zimno. Ale dotarłyśmy I udało nam się złapać rozklekotany i mega nie wygodny autobus który zawiózł nas do wodospadów.

A tam całe rodziny filipińczyków, całe grupy Rosjan i wszyscy wspinają się na 7 piętrowy wodospad. Prawie na każdym piętrze jest naturalny basen ale my idziemy wyżej i wyżej żeby zdobyć szczyt bo tam podobno najpiękniej. I faktycznie pięknie.  Można się kąpać, opalać... Z resztą zdjęcia pokazują najlepiej. 
Droga powrotna nam się niestety nie udała... 2 godziny z wodospadów do miasta a z miasta do Bangkoku zamiast 2 były ponad 4 ...

Jak wróciłam i ktoś pytał jak było to mówiłam ze fajnie ale nie fantastycznie. Most jak most, samo miasteczko Kanchanaburi nic specjalnego a wodospady piękne ale tyle spędziłyśmy czasu w autobusie że masakra....

 7 rano

 Pan ma puchową kurtkę a my spodenki i koszulki na ramiączkach...

 Po drodze mijamy ogromny cmenatrz

 Poranna kawa
 Autobus pierwsza klasa, są wiatraki
 Już w drodze
 Powoli wspinamy się do góry
 7 piętrowy wodospad



 Nie wspinać się, nie pozwolić na pływanie spodni (??), 
spadające kamienie, uwaga na skurcze podczas pływania...
 Nie pisać po kamieniach, mydło i szampon zabronione!
 Publiczne spa


 Jak się można łatwo domyślić ja do tej wody nie wesżłam








 Chyba im brakuje nauczycieli angielskiego
 Sklep? 
 Mali mnisi







 Jesteśmy na szczycie!