poniedziałek, 30 marca 2015

Imprezowe Koh Phangan

Przystanek na Koh Phangan był jak najbardziej celowy. I musiał być w sobotę. Wyspa Koh Phangan słynie z imprez, kiedyś w szczególności z jednej imprezy 'Full Moon Party' teraz już także z mniejszych ale równie wyjątkowych 'Half Moon Party' czy też 'Black Moon Party'. Impreza jak sama nazwa wskazuje zależy od faz księżyca. My akurat trafiłyśmy na połowę księżyca. Impreza przy pełni księżyca jest największa, najbardziej popularna i odbywa się kilka razy w roku na plaży właśnie na Koh Phangan. Nie spotka się tam jednak tubylców, impreza cieszy się ogromną popularnością głównie wśród Brytyjczyków i Niemców. Przez 3 dni na wyspie nie usłyszałyśmy żadnego innego języka jak Niemiecki i Brytyjski Angielski. Ciężko też spotkać innych turystów niż młodych Europejczyków którzy przyjechali na imprezę :) Tak jak i my!

Zakwaterowane w hostelu który zapewniał drinki przed imprezą, malowanie kolorowymi farbami i dowóz na imprezę poszłyśmy spać żeby mieć siłę na później. A później wymalowane w świecące kolory, z wiankami na głowach znalazłyśmy się w palmowym lesie gdzie kilka tysięcy ludzi wlewając w siebie słynne kubełki różnych miksów alkoholowych bawiło się do muzyki trans :) Przeżycie niesamowite! Po kilku kubełkach można na prawdę popaść w trans. Jak tak się zatrzymać tam na chwilę i popatrzeć na tych ludzi... wow! 

Impreza niestety nie cieszy się dobrą sławą jeśli chodzi o bezpieczeństwo. Trzeba uważać na drinki czy tam czasem coś nie pływa bo ktoś akurat coś podrzucił, łatwo dostać różnego rodzaju narkotyki no i alkoholu też nie brakuje.  Tak balowałyśmy (na szczęście bezpiecznie) do prawie 5 kiedy już nie dało się tego transu dłużej... Imprezę jak najbardziej polecam, ale nie samemu, najlepiej w grupie, podejrzewam ze Full Moon Party jest jeszcze lepsza i może z trochę bardziej zróżnicowana muzyka niż tylko trans. Tam gdzie my byłyśmy to środek lasu, miejsce specjalnie na tą imprezę przygotowane, bary, sceny, sklepy, jedzenie. Wow! Jeszcze w nocy tak niesamowicie oświetlone...

W niedzielę późno wstałyśmy ale w sumie gdzie nam się śpieszy.... śniadanie, basen, spacer do miasta, kolacja, coś lekkiego na dobry humor wieczorem, sheesha na plaży... Poszłyśmy na plażę gdzie odbywa się właśnie słynne Full Moon Party. Plaże w sumie niby wszędzie takie same a jednak inne (słynne powiedzenie tutaj - same same but different) mimo tego jeszcze nic nie zachwyciło nas tak że wow! Ale podobno na Koh Tao ma być ładnie.

 Malowanie przed imprezą



 Jakby ktoś miał dość imprezy...
 Wszystko się świeci



 Hmm....
 Pijemy kubełki


 Śniadaniowy widok






 Spacer do wioski





 Plaża na której odbywa się Full Moon Festiwal

 Do wyboru do koloru
 Sheesha na plaży
 W Bangkoku jest seven/eleven a tu?



 W oczekiwaniu na łódkę



 Nie ma to jak książka

Żegnamy Koh Phangan

sobota, 28 marca 2015

Zaczęły się wakacje! - Koh Samui

W końcu mogę w pełni cieszyć się z bycia nauczycielem. Zazwyczaj wyjeżdżałam do pracy, wracałam na wakacje do Anglii czyli znowu do pracy a potem może jakiś wyjazd ale tak nie do końca. Wiem że pracuję w pięknych miejscach ale to nie znaczy że cały czas mam wakacje nawet mieszkając w Tajlandii która wszystkim kojarzy się z plażami i wakacjami. Po pełnych 5 miesiącach przepracowanych w szkole nie mogłam się doczekać na prawdziwe wakacje. I jest!! Udało się!! Rok szkolny się skończył i teraz mam cały miesiąc (tak tak aż miesiąc) wakacji. I mam zamiar spędzić czas w Bangkoku tylko jeśli będzie to naprawdę konieczne (np odebranie rodziców z lotniska już niedługo;))

Mam prawie cały miesiąc zaplanowany i zobaczę same nowe miejsca! Pierwsza część to zobaczenie 3 wysp Zatoki Tajlandzkiej (Koh Samui, Koh Panghan i Koh Tao) a potem... druga strona ale to później ;)

Długo czekałam żeby w końcu zobaczyć tę prawdziwą Tajlandię dla której wszyscy tu przyjeżdżają. Dostanie się tu z Bangkoku niestety nie jest takie łatwe dlatego pobudka o 6 i czekała mnie długa podróż na wymarzoną plażę. Taxi na lotnisko (godzina), samolot do Surathani - krótki bo tylko godzinny lot a na lotnisku wykupienie pakietu który zawiezie mnie już do hotelu na wyspie. Ale zanim to się stanie to czekamy na odjazd autobusu który zamiast o 10.45 odjeżdża o 11.20, potem w porcie czekamy na łódkę która zamiast o 13.00 odpływa o 14.15... a potem jeszcze van który na szczęście zawozi mnie pod sam hotel.

Na tę pierwszą część wakacji wybrałam się z Justyna która odwiedziła mnie w Tajlandii. Ona już w poniedziałek poleciała na zachodnie wybrzeże Tajlandii ale dziś spotykałyśmy się na Koh Samui na wschodnim wybrzeżu. Mimo mojego opóźnienia i jej opóźnienia spotykamy się szczęśliwie na Koh Samui we wcześniej zarezerwowanym hotelu nad samym morzem. I tutaj upłynie nam moje pierwsze 3 dni wakacji.
Pierwszego wieczora pojechałyśmy do miasta na dobrą kolację, a drugi dzień minął nam na basenie do południa i na plaży popołudniu. Przed tym był jeszcze leniwy poranek czyli długie spanie i pyszne śniadanie w hotelu. Po południu wybrałyśmy się na inną plażę niż ta w naszym hotelu, trochę z innej strony wyspy na otwartym morzu gdzie pierwszy raz w Tajlandii widziałam takie fale! Na tej plaży znajduje się też słynna skała w kształcie penisa którą przyjeżdżają oglądać tłumy turystów :)

Sobota była już naszym ostatnim dniem na Koh Samui więc po śniadaniu i po wylegiwaniu się na plaży do 15.00 spakowane wyruszyłyśmy dalej. Dojazd na Koh Phangan miał być szybki ale w Tajlandii niestety trzeba być cierpliwym... Tym razem łódka miała prawie godzinę opóźnienia... czemu? nie wiadomo ... trzeba być cierpliwym. Kiedy przypłynie? Za 5 minut... I tak przez godzinę było za 5 minut. Trzeba być cierpliwym, otworzyć książkę i czekać. Kiedyś przypłynie...

 Lądowanie w Surathani
 W drodze z lotniska

 Płynę na Koh Samui


 Widok z hotelu
 Jeden z basenów
 Czekam na Justynę

Śniadanie
 Spacer po plaży



 Takie oszukiwanie, małymi literami FREE wifi, cold BEER




Pyszna kolacja
 Nasz domek



Na ten upał...

 Serferzy czekają na falę




 Słynna skała o takim kształcie




W wolnych chwila opiekunka do dziecka :)
Żegnamy Koh Samui