niedziela, 2 czerwca 2013

Marzenia spełnione- Machu Picchu

Dziś jak to piszę to mam takie zakwasy w nogach że bardzo się cieszę że nie muszę nigdzie chodzić. Nie pamiętam kiedy przeszłam tyle schodów w górę i w dół. Ale na pewno było warto! Spełniło się nasze największe marzenie od czasu przyjechania do Peru. Zrobiłyśmy sobie skaczące zdjęcia z Machu Picchu w tle!!! Ale po koleji...

Standardową pobudka o 5.15 żeby się wyszykować bo zdjęcia będą więc musimy jakoś wyglądać. Taki hałas dziwny był na zewnątrz ale byłam pewna że to rzeka tak szumi... Nie... Lało! Strasznie lało! To nam makijaż popłynie i tyle będzie z wyglądania pięknie... Na szczęście zanim wyszłyśmy to trochę się uspokoiło i tylko trochę padało. Miałyśmy wykupiony autobus pod Machu Picchu. Nie jest to za bardzo w naszym stylu bo jak pisałam nie wydajemy zbędnych pieniędzy ale teraz wiemy że była to jedna z lepszych decyzji. Można pod Machu wejść piechotą. 900 schodów pionowo w górę. Ale stwierdziliśmy że już wydamy te 9 dolarów (tylko w jedną stronę kupiliśmy) bo będziemy bardzo zmęczone. Kupiłyśmy po drodze wodę, banany, bułeczki z kurczakiem i awokado (na Machu butelka wody 8 soli, kanapka 5 dolarów) i peleryny bo jeszcze może padać a my tak średnio przygotowane. Po 25 minutach krętą droga w górę byłyśmy pod jednymi z najsłynniejszy ruin na świecie. Ale to jeszcze nie był czas na zwiedzanie. Najpierw zafundowałyśmy sobie spacer na Wayna Picchu. Góra nad ruinami 45 minut bardzo niebezpiecznej stromej drogi do góry. Dziennie wchodzi tam tylko 400 osób (200 o 7 rano i 200 o 10). My byłyśmy tego dnia pierwszymi dziewczynami które się tam wspięły. 45 minut po kamiennych mokrych schodach, pionowo w górę, bardzo często bez poręczy. Najbardziej się zastanawiałam jak my potem zejdziemy z powrotem... Makijaż popłynął, koszulki przemoczone od potu ale jesteśmy na szczycie! I co?? Nic nie widać... Wszystko zamglone... :(

Posiedziałyśmy trochę na szczycie jedząc kanapki i czekając aż Machu Picchu ukaże się naszym oczom. Ach! Warto było czekać! Chmury się rozproszyły i ukazał nam się piękny widok.

Schodziło się ciężko (moje kolana odmawiały posłuszeństwa) ale jak potem spojrzałyśmy na tę górę to ciężko było uwierzyć że na prawdę tam weszłyśmy (to ta góra która zawsze widać w tle na zdjęciach z Machu Picchu). Po szybkiej toalecie byłyśmy gotowe na zwiedzanie ruin. Trzeba się było jeszcze trochę powspinać żeby zrobić to upragnione zdjęcie. Dziesiątki ujęć! Jak rano przechodziły przez ruiny żeby dojść do Wayna Picchu to było tam pusto, potem o 11 - setki ludzi... Niektórzy z przewodnikiem zatrzymując się koło każdego kamyka, inni tak jak my zatrzymując się koło tych grup które zapłaciły za przewodnika żeby też coś posłuchać, jeszcze inni spali na trawce bo słoneczko o tej porze grzało i nie było śladu po porannej ulewie, a były też grupy wspinające się na jeszcze inna górę nad ruinami (2 godziny pionowo w górę). W sumie kilka godzin spędziłyśmy leżąc na trawce, robiąc zdjęcia i spacerując po ruinach. Justyna z mapka robiła za przewodnika instruując mnie że jeszcze tam musimy bo to świątynia słońca i tam też bo to świątynia kondora itp... Kamyki jak kamyki ;)

W końcu trzeba było wracać do Aqua Calientes. 900 schodów w dół... Kolana krzyczały NIE!!! A to niestety nie koniec spacerów na ten dzień. Po krótkim odpoczynku ruszyłyśmy w dwu godzinny spacer torami do Hydroelektrika. Po drodze grupy ludzi (nawet Polacy) idące tak jak my poprzedniego dnia zobaczyć największą atrakcje Peru. Z muzyką  w uszach (bo ileż można rozmawiać) szybkim spacerem po 2 godzinach byłyśmy znowu w Hydroelektrika. Powoli zaczynało się robić ciemno a przed nami była jeszcze szalona jazda taksówką nad niesamowitym przepaściami. Miałyśmy adres jednego z hosteli w Santa Teresa i tam też się zatrzymaliśmy. Nie bez powodu. Santa Teresa to malutka mieścina popularna wśród nielicznych turystów dzięki gorącym źródłom. To było zbawienie dla naszych mięśni! Prawie dwie godziny moczyłyśmy się w gorących basenach i biczowałyśmy zmęczone plecy. Ach! Co to był za dzień... 20 letni taksówkarz zapraszał nas na wiejską imprezę w Santa Teresa ale nawet Justyna tym razem nie miała siły na balety... ;)

                                               Pierwsze kroki w ruunach
7 rano... piękna pogoda...
                                                  Widoczność pół metra
                                                   Wejście na Wayna Picchu
                                                  Dużo schodów do góry

                                                    Taaaakie widoki

                                                         Jestem na szczycie!
Dałyśmy radę

                                                 Ruiny na Wayna Picchu


                                                 Długa droga w doł
                                               Kanapka z kurczakiem - co za śniadanie!


                                        Upragniony widok




                                                Zwiedzamy Machu Picchu



                                         Wymarzone zdjęcie!!

                                                    To my! To my!


                                          Każdy kamyk ma jakąś historię...



                                        Justyna ostro słucha podkradzionych przewodników



Lama jest u siebie...




                                                Wracamy do Aquas Calientes



3 komentarze:

  1. Asiu znowu czytałam z zaparty tchem, bo przynajmniej wiem co się u was dzieje :)bardzo dziękuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Albin liczyl schody przy schodzeniu i naliczyl ich jakies 1700... :) My bylismy twardzi i rano o godzinie 5:00 scigalismy sie z innymi turystyami w drodze na gore. Po praktycznie wbiegnieciu na gore myslalam ze padne i wiecej nie wstane (szczegolnie, ze byl to nasz 10 dzien chodzenia) a tu chlopaki mnie jeszcze na Wayan Picchu wciagneli... Ale bylo pieknie! :) No i my mielismy duzo szczescia z pogoda: pelne slonce do 14:00, potem troche deszczu i tecza!! :) Ale nie na tyle ladna zeby sie zalapac na ladne zdjecia... ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Machu Picchu to miejsce, które robi niesamowite wrażenie. Nie bez powodu okrzyknięto je jednym z 7 cudów świata :)

    OdpowiedzUsuń