wtorek, 20 listopada 2012

Wesele

Do końca nie jestem pewna czemu mogliśmy pójść na to wesele i czyje wesele to było ale jak tylko padła propozycja czy chcemy isc to od razu sie zgodziliśmy. Podobno była to kuzynka Angelo a ze miał zaproszenie na 4 osoby a jego rodzice i brat nie szli t,o poszliśmy my. Angelo, Diego, Olga i ja. Zapytałam Angelo czy mamy kupić jakiś prezent ale powiedział ze nie, ze rodzice już prezent wysłali. Ok... Całe szczęście ze na wszelki wypadek wzięłam ze sobą sukienkę :-D buty na obcasie w Peru i tak odpadają ;-) haha
Chłopcy przyjechali po nas przed 14.00 i PRAWIE byłyśmy gotowe. Nie jest to takie proste wybrać sie nagle na wesele. Musiałyśmy pożyczyć żelazko od naszej pani gospodyni bo nie mamy a sukienki trzeba było wyprasować. Niestety nie miałam czasu zrobić zdjecia ale żelazko było chyba sprzed drugiej wojny światowej... Ślub był na 14.30 ale ja stwierdziłam ze nie ma sie co spieszyć. Przeciez jestesmy w Peru wiec i tak sie pewnie spóźnia. Na co Angelo powiedzial ze nie nie! Jak ślub to zaczyna sie punktualnie! No ok... Przyjechaliśmy o 14.45 i czekalismy w kościele 40 min na panne młoda.... Ale pan młody dzielnie sie trzymał przed ołtarzem.
Angelo powiedzial nam ze wesele bedzie wow! Ogromne bo wujek jest bardzo bogaty. Siedzielismy w miare z przodu i w sumie w kosciele było jakies 30 ludzi, dopiero jak pod koniec ślubu odwróciłam sie do tylu zobaczyłam jakieś 100 osób... Troche sie spoznili... (przypominam ze slub sie spoznil prawie godzinę wiec ci goście ponad godzine). Kościół był katolicki wiec mniej wiecej rozumialam co sie dzieje. Co mnie zaskoczyło to ze nie było kogos takiego jak świadków, para mloda przez cala msze stoi przy oltarzu, nie maja nawet krzeseł, kiedy rozpoczyna sie najwazniejsza czesc ksiadz zadaje mlodym trzy pytania: czy dobrowolnie wchodzą w związek malzenski, jak długo chcą w tym zwiazku pozostac i ile chca mieć dzieci. Po tym wszyscy biją brawo :-) Małżonkowie mówią przysięgę sami z pamieci, nakładają sobie obrączki i.... Całuja sie!!!! Ja byłam oburzona!!! Jak to? Czemu w Polsce nie wolno? Tzn nie wiem czy nie wolno ale nigdy ksiadz nie mówi: możesz pocałować pannę młoda! Moje marzenie to usłyszeć te słowa od ksiedza na swoim ślubie! Chyba wezmę ślub w Peru.... (pozdrowienia dla rodzinki - zacznijcie już oszczędzać  :-D )
Po tym znowu rozległy sie brawa, mlodzi podpisali dokumenty. Ale z tego co sie dowiedziałam to nie ma tu ślubów konkordatowych, mlodzi osobno biora ślub cywilny. Potem spedzilimsy pol godziny patrzac jak mlodzi robia sobie zdjecia w kościele z rodzicami, dziadkami, ciotkami, kuzynami itp... Żadnych życzeń, ryżu, stania pod kosciolem. Jeszcze jedna 'dziwna' rzecz w kosciele to kiedy przekazują sobie znak pokoju to sie całuja w policzek z osobami ktore znaja. Tych co nie znaja to podaja rękę.
Jedziemy na impreze! Kilka ulic dalej podjezdzamy pod ogromny dom, w srodku pełno obrazów, rzeźb, figurek... Wow! W środku w ogromnym salonie, kilka okrągłych 10 osobowych stołów a na zewnatrz w wielkim ogrodzie parkiet, wiecej stołów i ogromny stół z przekaskami.
Troche glodni bo bez lunchu rozsiedlismy sie przy stole i z niecierpliwoscia czekamy na lunch albo juz powoli kolację. Czekalismy 4 godziny... :-) w międzyczasie wszyscy goście 'kradli' przekaski ze stołu a kelnerzy chodzili i prosili o nie jedzenie bo beda podawac je potem. Przynieśli nam butelke whisky, butelke wina, napoje, kilka pisco sour. Co jakiś czas przynieśli jakas mala przekaske albo cos slodkiego. Para młoda przyjechała po jakiś dwóch godzinach od ślubu. Angelo powiedzial ze byli w plenerze robic zdjecia. Podziękowali wszystkim za przybycie, powiedzieli jak bardzo sie kochają i rozpoczęli pierwszy taniec ale nie razem... Panna mloda z ojcem, pan mlody z matka. Potem wszyscy wazni goście (rodzina) tańczyła z para mloda (przypominam ze jeszcze nie było obiadu). Następnie para mloda zatanczyla piękna romantyczną piosenke zakończona mega popularnym w Peru 'Gangman style'. Po tańcach para mloda chodzila od stolika do stolika i robila sobie zdjecia ze wszystkimi goscmi. Gdzies w tym momencie ja juz byłam troche pijana... Pijac na pusty żołądek :-) Po drodze troche potanczylismy oczywiście salsa, cumbia, merrenge, reggaeton. Gdzieś po 20.00 podali jedno daniowy obiad - ryz, saltka i mieso. Po 22.00 kelnerzy zaczęli sprzatac nakrycia ze stołów. Zaczęła sie 'crazy hour'! Na parkiet wpadlo 5 przebranych wariatow, rozdali czapki, balony i przed prawie godzine wszyscy goście (ci co nie spali pijani przy stole) skakali jak szaleni, tańczyli i sie wyglupiali... O 24.00 byliśmy w domu...
Jedno peruwianskie wesele z pewnością mi wystarczy:-) W Polsce takie cos by nie przeszło... ale tu to normalne. Na pewno warto było to zobaczyć ;-)





                                         Pierwszy taniec
                                         Łapiemy bukiet
                          Pan młody szuka podwiązki





5 komentarzy:

  1. No moze jednak slub i wesele w Polsce,jak juz co ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. jesli planujesz to wesele w peru to sie pospiesz, to moze jak cie przyjedziemy odwiedzic to upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. A tak w ogole,to ja pocalowalam Albina jak nam ksiadz poblogoslawil.I moim rodzicom i dziadkom Albina na znak pokoju tez buzi w policzek dalismy wiec mysle, ze spokojnie mozesz w Polsce slub brac:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wesele to piękna rzecz. Najpiękniejszy dzień w moim życiu. Pamiętam, jak brakowało nam pieniędzy. Na szczęście udało mi się je znaleźć. Dzięki stronie internetowej Credy, zdobycie pieniędzy jest naprawdę proste. Tam pożyczki przez internet dostaniesz od ręki, bez zaświadczeń.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja muszę przyznać, ze samo wesele jest chyba najlepszą imprezą jaką można sobie wymarzyć. Mimo wszystko sama organizacja nie jest już taka łatwa jakby się co niektórym wydawało. Ja jestem zdania, że dzięki nostresswedding.pl w moim przypadku wszystko udało się zorganizować na tip top.

    OdpowiedzUsuń