piątek, 16 listopada 2012

Notatka z tygodnia :)

W czwartek, podczas zajęć w szkole o godzinie 19.40, stałam przy tablicy tłumacząc Passive Voice kiedy moi uczniowie zamarli... Co się stało? Ziemia się trzęsie!!! Usiadłam... popatrzyłam na rzeczy na stole, słyszałam szyby ruszające się w ramach... Wow!! Trwało to chwilę, ale ja jako że było to moje pierwsze w życiu trzęsienie ziemi byłam bardzo przejęta. Peruwiańczycy też, ale po nich było widać że czekają co dalej. Czy będzie gorzej czy przestanie. Na szczęście wszystko ustało i wróciło do normy ale rozpoczęła się dyskusja bo niewiarygodne to było dla nich że nigdy w życiu nie czułam trzęsienie ziemi a najgorsze że nie mam pojęcia co mam robić. We wszystkich budynkach w Limie pełno jest znaków dotyczących trzęsienia, drogi ewakuacyjne ale wydaje mi się że powinni przeprowadzać jakieś przynajmniej podstawowe szkolenie co robić. Dla biednych europejczyków którzy nie mają trzęsień ziemi na codzień . Odkąd przyjechałam trzęsień ziemi było już podobno kilka ale to nie jest takie łatwo to poczuć, jeśli się śpi, bierze prysznic, jedzie autobusem lub autem. Dlatego 'moje' trzęsienie ziemi było dopiero wczoraj. Mam nadzieję przeżyć tylko takie malutkie...

Wczoraj wyruszyłam na poszukiwania Zumby. Mieszkanie mam, pracę też, tydzień się mniej więcej układa jak powinien to postanowiłam że muszę zacząć robić coś poza pracą. A że czasu i możliwości mam dużo to zaczęłam od zumby. Na prowadzenie zajęć raczej nie mam szans bo: nie znam hiszpańskiego, mam nie do końca normowany czas pracy (co miesiąc zmienia mi się plan, bo zmieniają się kursy), pracuję rano i wieczorem czyli wtedy kiedy zajęcia zumby się odbywają, legalnie nie mogę pracować nigdzie bo jako student mogę pracować max 48 godzin w tygodniu a taki mam kontrakt z Euroidiomas więc nie mogę pracować więcej no a na lewo albo prywatnie to raczej odpada. Więc postanowiłam po prostu pójść na zajęcia. Powinno być łatwo prawda? w Limie jest ponad 30 instruktorów, fitness kluby na każdym rogu. Chciałam znaleźć coś w okolicy żeby daleko gdzieś nie jeździć i co się okazało: poszłam do 3 fitness klubów z tego w dwóch w ogóle nie ma zumby bo była w 2010 roku ale ludziom się nie podobało i już nie ma. A w jednym zumba jest 3 razy w tygodniu (tylko jedna mi pasuje do mojego planu) ale! Żeby iśc do fitness klubu trzeba wykupić członkostwo na przynajmniej miesiąc (min. 300 soli) i wtedy można dowolnie korzystać ze wszystkiego, codziennie, przez cały dzień: siłownia, pilatess, yoga, step, prywatny trening, fitness, aerobic, cardio, box, sauna, kung-fu, body ball, BPU, taniec (nie chcę się uczyć choreografii) , spinning (jazda na rowerku - mają to obsesje na punkcie tego spinningu! masakra!). No po prostu wszystko. Tylko nie zumba... :( Na jedne zajęcia nie można wykupić karnetu. Najmniejszy jest na cały dzień (około 30-50 soli). Ale ja nie chce wszystko! Ja chcę Zumbę! Porządną! Dwa razy w tygodniu... :( To wszystko co jest w okolicy 15 minut od mojego mieszkania. Dlatego dziś poszukiwania zumby ciąg dalszy ale tym razem w Miraflores (40min busem). Tam Zumba jest... Nawet nie jedna... Taka bardziej 'prywatna', około 10-15 soli za zajęcia i mam nadzieję że będzie fajnie i będę mogła zacząć od przyszłego tygodnia :)

                                   Kupiłam na targu bo ładnie wyglądalo.
                             Pepino - peruwiański pyszny owoc :D


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz