Długi weekend jak dla mnie nie był niczym wyjątkowym bo ciągle się obijam. Ale przynajmniej reszta miała wolne więc mogliśmy gdzie pojechać i coś zobaczyć. Dlatego w czwartek wybraliśmy się na wybrzeże na spacer, każdy ze swoją butelką wody... :) Przygodą był lunch w restauracji która wyglądała na opuszczoną a okazała się miejscem gdzie podają całkiem dobry makaron...
W piątek byłam w Surco bo jestem tam bardzo ładny park i pogoda była fajna na spacerki. Ale najważniejszym wydarzeniem w piątek była nasza przeprowadzka! Pisałam, że u Ernesto mieszkamy tylko tymczasowo tzn do końca października. Przeprowadziłyśmy się z Olgą do mieszkania i mamy wspólny pokój, łazienkę, salon z wygodnymi kanapami (właśnie leżę i piszę) i kuchnią!! Mieszka tu też studentka z Austrii i ogólnie jest wesoło bo ciągle ktoś nas odwiedza i możemy gotować! To czego nam najbardziej brakowało... Ja już drugiego dnia zabrałam się za najszybsze i najprostsze a jakie dobre: naleśniki :D Kolejnym plusem naszego mieszkania jest że do pracy mam 20 minut piechotą! Więc w ogóle genialnie! :)
Na sobotę mieliśmy zaplanowaną wycieczkę na plaże... Nie do końca nam się wycieczka udała bo nie było słońca... Jak to w Limie... tzn miało być! a nie było... i w ogóle nad oceanem jeszcze nic się nie zaczęło... Głucho.. pusto... wszystko pozamykane... Ale i tak było wesoło, pospacerowaliśmy, poobijaliśmy się na plaży. Bo ciepło, nawet niektórzy się kąpali a dziewczyny ostro twierdziły że się opalają! (wody nie można nazwać zimną... lodowata!!), dużo surferów było bo fale były ogromne. I tak nam zleciał cały dzień... a na lunch próbowałyśmy z Olgą kolejnego bardzo peruwiańskiego dania: Ceviche - surowa ryba z sokiem z limonki, solą, cebulą...hmm... Moim ulubionym daniem to, to nie jest ale nie było złe. Na pewno trzeba było spróbować :)
Czasem jadamy w takich miejscach :D
Wesoła wycieczka
Z Diego, Dani i Leah
Park przyjaźni
Widok na Surco... dzielnica Limy
No to jesteśmy na plaży
W poszukiwaniu słońca
W wymarłym mieście...
Ceviche - chyba nie moje ulubione
Smażona ryba, frytki, ryż... już mnie to nie dziwi ;)
Pozdrowienia!!! :D
Dzieciaki śpiewały na plaży.
Naleśniki!!!
Prawie jak w domu :)
mmmmm.... pyycha!!
Widze ze jestes juz w swoim zywiole,nareszcie mozesz gotowac:-) J.
OdpowiedzUsuń