Kolejnego dnia w Luang Prabang Charlotte postanowiła nic nie robić i się zrelaksować. Ja i Dama chcieliśmy być trochę bardziej aktywni - wypożyczyliśmy górskie rowery i ruszyliśmy na drugą stronę rzeki.
Przedostać się tam było bardzo łatwo - za 20 groszy wsiadamy na łódkę która wiezie ludzi, samochody i rowery. A potem... jedziemy! Gdzie? Nie wiemy za bardzo... nie ma mapy, nie mamy internetu więc nie ma GPS, ale jest jedna droga póki co. I tak jechaliśmy... co jakiś czas mijaliśmy małe wioski, dzieci idące do szkoły, pola ryżowe, krowy i świnie, dwa razy trzeba było przejechać albo przejść przez rzekę, kilka razy trzeba było zsiąść z roweru i powoli wspiąć się pod górę... Widoki były piękne!
Na szczęście raz po drodze udało nam się spotkać grupę 3 osób z przewodnikiem też na rowerach i on pomógł nam z drogą powrotną. (oni jechali w przeciwną stronę i byli o wiele bardziej przygotowani niż my ;)
Wróciliśmy mega zmęczeni i Dama niestety trochę pobijany bo nie nadużywa hamulców. Jak potem sprawdził w domu Google Maps to zrobiliśmy około 30 km.
Czekamy na łódkę
Dama i rowery
Nasza łodka
Płyniemy
Już w drodze
Małe domki
Dzieci idą do szkoły
Takie widaki
Jedziemy przed wioski
Pola ryżowe
Wszystkie dzieci nam machały
Przejście przez rzekę
Będzie ryż
Już z powrotem
Dama miał mały wypadek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz