poniedziałek, 25 stycznia 2016

Mój trzeci cud świata - Taj Mahal

Pobudka o 6.30 (całe 11 stopni ciepła), suszarka w łazience na maksa, szybie ubieranie się we wszystkie ciepłe rzeczy jakie mam i śniadanie. Na szczęście w restauracji jest ciepło i przyjemnie, gorąca herbata (kawy jeszcze nie piłam bo trochę boję się mleka) i ciepłe śniadanie: jajka na twardo, tosty z dżemem, ziemniaki z serem, pyszny chlebek i jakieś danie którego nie umiemy odczytać ale dobre. Oczywiście wszystko wegetariańskie. Nasz kierowca znowu się trochę spóźnia ale kolo 7.45 już ruszamy. Droga tym razem jest ciekawsza niż w nocy bo dużo widać, dopóki nie zapadnie straszna mgła i przez następne 3 godziny będzie w ogóle mało co widać. A samochody i ogromne ciężarówki pędzą po autostradzie jak szalone, póki co widzieliśmy dwa wypadki i mnóstwo ludzi na ulicach okrytych kocami, kurtkami, grzejących się przy ogniu bo jest na prawdę zimno. 

Po 2 godzinach nasz kierowca postanowił zrobić przerwę na herbatę wiec zajechaliśmy do jakiegoś niby hotelu, weszliśmy do środka a tam chyba zimniej niż na zewnątrz, zrezygnowaliśmy z herbaty i poszliśmy się ogrzać do ognia. Ja nie wiem jak ci ludzie tu żyją.... Nasz kierowca była bardzo zdziwiony że nie poszliśmy na herbatę. 

W końcu dojechaliśmy do Fatehpur Sikri - zespołu architektonicznego, jak się to ładnie nazywa, znajdującego się prawie 40 km przed Agrą zbudowany w 16 wieku.  Niestety pogoda była bardzo słaba, ciągle mgła, zimno... ale i tak zdecydowaliśmy się zostać i pozwiedzać. Mimo że nie mogliśmy się doczekać zobaczenia Taj Mahal to przy takiej pogodzie aż tak nam się nie śpieszyło. Tak więc zatrzymaliśmy się i weszliśmy do środka. Było tam bardzo dużo chodzenia, wszystko zrobione było z czerwonej cegły i było ogromne. Były to w sumie dwa miejsca z czego to drugie było ciekawsze - znajdował się tam w środku biały meczet do którego mogliśmy wejść ale ja z zakrytą głową. 

Jak wychodziliśmy to ciągle było mgliście. Zatrzymaliśmy się na lunch gdzie w restauracji znowu było zimniej niż na zewnątrz. Ale!!! Po wyjściu okazało się że ŚWIECI SŁOŃCE  a my jesteśmy 20 min od Taj Mahalu. To był chyba najpiękniejszy prezent jaki dostaliśmy w Indiach. Najważniejsza atrakcja, takie planowanie a tu pogoda beznadziejna. Ale to że o 14 zaczęło świecić słońce zaraz przed naszym wejściem było niesamowite. 

Już sam wjazd do Agry był taki że siedziałam przyklejona do szyby... Co tam się działo na ulicy... Tam się wszystko działo. To chyba jedna z rzeczy która strasznie mnie fascynowała w Indiach. Życie jakie się toczy na ulicy. Tam było dosłownie czad. Ludzie, zwierzęta, sklepy, restauracje, samochody, motory, riksze, ciężarówki.... Wszystko dzieje się w tym samym czasie. My nie zatrzymywaliśmy się w samym mieście bo podobno poza tym burdelem to tam nic takiego nie ma a też nie mieliśmy czasu. Więc jechaliśmy prosto do Taj Mahalu. Nasz kierowca powiedział nam przed wyjściem żebyśmy wszystko zostawili w samochodzie. Do Taj Mahalu nie wolno nic wnieść poza aparatem. Żadnego jedzenia, nic ostrego, żadnych kremów, pomadek... nic! Wszystko trzeba zostawić w schowkach. Tak więc też zrobiliśmy i kierowca zostawił nas przed bramą gdzie wszyscy chcieli nas przekonać że dojazd do Taj Mahalu na wielbłądzie jest obowiązkowym punktem zwiedzania.

Przy dojściu do kasy kolejni ludzie próbowali nad przekonać że jak im zapłacimy to możemy wejść do Taj Mahalu bez kolejki... przy czym okazało się że kolejka jest tylko dla Hindusów (oni wchodzą za darmo) a my skoro płacimy tyle kasy to i tak wchodzimy bez kolejki. Przeskanowali nas jak na lotnisku, sprawdzili plecaki w których praktycznie nic nie było i byliśmy w środku!! Piękna pogoda! Dużo ludzi, ale co tam! W końcu każdy chce zobaczyć cud świata ;)

Przy samym wejściu jest tłum ludzi robiących zdjęcia, pełno fotografów którzy namawiają cię na zrobienie ci zdjęcia. My też zrobiliśmy ich dość tak trochę. Cały ogród dookoła jest bardzo czysty jakby to nie Indie były. Nawet nie wiedziałam że do samego budynku można wejść do środka. Nic tam co prawda za bardzo nie ma, ciemno, grobowiec i znowu obcokrajowcy wchodzą bez kolejki a hindusi stoją w długiej kolejce. Pospacerowaliśmy, porobiliśmy zdjęcia i zaliczone ;)

Dużo zdjęć bo takie te ulicy różne że nie potrafię wybrać lepszych i gorszych :)

 Nasze śniadanie

W drodze 
Nasz samochód
Grzejemy się - było zimno 
Autostrada... 
Byki!
Mini wiewiórki 
Taka pogoda

Selfie!
Fatehpur Sikri






Taka mgła że mało co widać 

Idziemy do meczetu 

Pieczone kasztany 
Trzeba ściągnąć buty 

Na boso po zimnym  betonie 





Pamiątki 









Biały meczet 


Modlitwa 
Ja mogę wejść tylko z zakrytą głową 
Na szczęście 


Żeby nie było - czysta toaleta 
W drodze do Agry 


Życie na ulicy 








Agra 






Dzieci skończyły szkołę 
Pan strażnik ze strzelbą 
Do Taj Mahalu można dojechać na wielbłądzie 
Skanowanie jak na lotnisku 
Brama do wejścia 

Pierwszy widok na Taj Mahal z bramy 
Taaaaak! 
Najbardziej oblegane miejsce na zdjęcie 
Mimo zdjęcia ze mną dalej się nie uśmiechała 

Takie mamy buciki 
Widok na bramę 
I na rzekę z Taj Mahalu 


Tak tam biało 
Kolejka do wejścia dla hindusów 

Grobowiec w środku 
Ostatni widok z Taj Mahalu 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz