Ciągle mam okazję zrobić coś czego jeszcze nie robiłam. Podoba mi się to! Na przykład tym razem miałam okazję wspiąć się w nocy na aktywny wulkan żeby o 6 rano jedząc kanapkę z bananem podziwiać z niego wschód słońca. Brzmi fajnie nie ? I fajnie było, tylko że ciężko...
Charlotte stwierdziła że nie jest na tyle szalona żeby wstawać o 1.30 w nocy i zostaje w domu a my z Tania poszłyśmy spać o 21 i o 1.30 już byłyśmy na nogach żeby o 2 czekać na samochód który nas odbierał. Szaleństwo! Z parą Brazylijczyków pojechaliśmy pod wulkan gdzie dostaliśmy śniadanie - mocna gorąca balijska kawa i naleśnik z bananem. Było zimno jak cholera! Omg! Strasznie zimno było! A my oczywiście dość słabo przygotowani bo kto przewidział ze na Bali o 3 nad ranem jest tak zimno.
Po śniadaniu podjechaliśmy jeszcze kawałek gdzie czekało około 100 ludzi, został nam przydzielony pan przewodnik, dostaliśmy latarki i idziemy. Pierwsze pół godziny było spoko, normalna ścieżka w lesie, pokryta kamieniami i pyłem wulkanicznym. Ciemno strasznie ale ze dużo ludzi idzie to nie jest tak źle. I robi nam się coraz cieplej od tego marszu. Po pół godzinie robi się trochę stromiej i czasami trzeba się trochę nagimnastykować. Ścieżka już jest tylko dla jednej osoby wiec idziemy wężykiem jedni szybciej drudzy wolniej. Po godzinie prawie takiego marszu już/q1 jest nam gorąco. Niebo wygląda najpiękniej jak można sobie wyobrazić. Jest strasznie ciemno wiec na niebie widać niesamowitą ilość gwiazd.
Dochodzimy do 'połowy'. Pan przewodnik informuje nas ze teraz będzie trochę trudniej....?! A to jeszcze było łatwo ?! Było łatwo... następna godzina to wspinaczka bo skałach, czasami na czworakach (ciągle jest całkowicie ciemno). Nogi już trochę bolą, robi się cieplej i rozbieramy się z warstw które mamy. W końcu koło 5.30 dochodzimy na punk widokowy. Wow... widok juz jest niesamowity, powoli robi się jaśniej, strzelamy pierwsze fotki i znowu się ubieramy bo od stania w miejscu robi się zimno. O 6 zza góry wyłania się słońce.... Wow.... w kilka minut już jest wysoko i robi się totalnie jasno i coraz cieplej. Dzień dobry Bali! Cieszymy się słońcem, strzelamy więcej fotek i zagryzamy kanapkę z bananem gotowany jajkiem. To już mój trzeci wyjątkowy wschód słońca w tym roku. (pierwszy w Wietnamie, drugi w Kambodży).
Droga w dół niestety nie jest ani trochę łatwiejsza niż do góry, kolana bolą, jest stromo, skały są ostre i często się osuwają. Ale jest jasno, ciepło i przyjemnie. Po niecałych dwóch godzinach jesteśmy na dole. W drodze powrotnej wszyscy śpią... ; )
Nasze pierwsze śniadanie - mocna kawa i naleśnik z bananem
Strasznie zimno było
Jesteśmy na szczycie
Czekamy na drugie śniadanie
I na słońce
Słońca nie ma i nie ma
Jeeeeest!
Szybko wstaje słoneczko
Trzeba szybko robić zdjęcia
Drugie śniadanie - jajko na twardo i kanapka z .... bananem
Jest i wschód słońca na szczycie wulkanu
Sesja słońca
Flaga Indonezji prawie jak Polski
Ładne widoki dookoła
Jeszcze ciągle nam zimno
Sesja skacząca
Z wulkanu ciągle unosi się dym
Moje ulubione zwierzątka!
Selfie z naszym przewodnikiem
Ostatnie zdjęcia
I schodzimy
Ogródek warzywny
Trzecie śniadanie już na tarasie w domku :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz