niedziela, 12 kwietnia 2015

Rodzinne wakacje - Raj na ziemi - Koh Lipe

Ostatnim przystankiem naszych wakacji była rajska wyspa Koh Lipe. To że rajska dowiedzieliśmy się z internetu i z plotek bo strasznie ją wszyscy zachwalają. A jak tak pięknie to musi być daleko... a jeszcze w Tajlandii nie dość że daleko to jeszcze powoli i nie wiadomo o której czyli po raz kolejny trzeba się uzbroić w cierpliwość. Mieliśmy wypłynąć z Koh Lanta o 10 a jest 11 a my dalej siedzimy, o 11.15 zapakowali nam bagaże na łódkę ale dalej siedzimy. O której popłyniemy? Za 5 min.... a czemu nie teraz? a bo jakiś statek gdzieś się zepsuł i trzeba czekać.  No świetnie... o 11.40 zapakowali nas na łódkę, ruszyliśmy 5 metrów i dalej stoimy. .. ech... wypłynęliśmy o 12 a na Koh Lipe zamiast o 15 byliśmy o 18.00.

Koh Lipe jest małą wysepką która nie ma nawet portu, mówi się że an Koh Lipe nie można się dostać suchymi stopami i jest to prawda. Nasz statek wysadził nas na platformie na środku morza, na tej platformie trzeba kupić bilet za 5 zł żeby mała taxi łódka dowiozła cię do brzegu.  A tam... walizka na głowę i chlup do wody. Na wyspie nie ma też normalnych dróg i jest tylko kilka samochodów (my widzieliśmy chyba 3). Wyspa ma 3 km długości wiec wszędzie można się dostać piechotą a większość ludzi porusza się na skuterach. Nas też z tej plaży zapakowali na skuter z doczepka i taką taksówką zawieźli do resortu gdzie po przywitaniu zimą herbatką zakwaterowaliśmy się w naszych małych 2 osobowych drewnianych domkach na plaży. Domki były śliczne z łóżkiem otoczonym moskitiera, skrzynią na kłódkę jako sejf, drabinką robiąca za wieszak i za szafę, z łazienką odgrodzona kotara i z tarasem ze stolikiem, krzesełkami i hamakami. Schodziło się po schodach, wszędzie dookoła był piasek, 10 metrów i była plaża z białym piaskiem, przeźroczystą woda i pięknymi widokami. Raj? 

Prawie. Na wyspie są trzy główne plaże i kilka mniejszych w zatoczkach. Przypłynęliśmy na jedna główna plaże skąd wszyscy wypływają i dokąd wszyscy przypływają. Jest to główna plaża gdzie też jest najwięcej restauracji i barów. Nasz resort znajdował się na drugiej głównej plaży tam gdzie wschodziło słońce (niestety wschodu nie zaliczyliśmy bo kto by tak wcześnie wstawał na wakacjach) i jeszcze była trzecia najmniejsza gdzie słońce zachodziło i tam tylko przeszliśmy się na spacer pewnego popołudnia. Poza tym na wyspie jest jeszcze główna ulica gdzie jest pełno sklepów z pamiątkami, sklepów spożywczych, restauracja, barów i pubów. Tam życie toczy się wieczorem kiedy już nie jest tak gorąco.  I tyle... w sumie to koniec wyspy.
Problemem wyspy o którym czytaliśmy zanim tam dotarliśmy, są śmieci. Tamtejsi mieszkańcy nie radzą sobie z tak ogromna liczba turystów przypływających codziennie na tak mała wysepkę, spacerując po wyspie są miejsca gdzie trzeba nabrać powietrza żeby nie oddychać bo tak śmierdzi śmieciami. Poza tym jest strasznie dużo psów, które nie są co prawda agresywne i zazwyczaj śpią ale jednak... Jest ich tam dużo. Ceny na wyspie też są inne niż gdziekolwiek indziej. Nawet w supermarkecie który mamy też w Bangkoku jest drożej no ale w sumie wszystko dowożone jest tu łódkami więc pewnie nie można się dziwić. Ludzie mimo że my nie mieliśmy żadnych złych doświadczeń podobno nie są zbyt mili. Na tej małej wysepce budują się cały czas nowe resorty i ludzie którzy tam mieszkają często tracą swoje domy, są zmuszeni opuścić wyspę więc chyba dlatego mogą być niemili dla turystów. Ale w końcu to na turystach najwięcej zarabiają. 

Wyspa słynie z nurkowania. Oczywiście! Może jest piękne, czyste, rafa koralowa 10 metrów od plaży i rybki Nemo wszędzie. My wybraliśmy się z tatą i z Kubą na jedno dniową wycieczkę na pobliskie małe wysepki żeby ponurkować. Widoki były piękne pod wodą i nad wodą. Tata miał podwodną kamerę więc było trochę zabawy. Widzieliśmy pełno różnych małych i dużych rybek, piękną rafę koralową, rozgwiazdy i małpki na wyspie. Mama miała dzień spokoju na plaży ;)

Jednak wiadomo że nawet wakacje w raju kiedyś się kończą i po 4 dniach znowu w długiej podróży powoli wracaliśmy do Bangkoku.

 Wyspy mijane po drodze


 Tata się zachwycał silnikami małych łódek
 W naszym statku
 Powoli dopływamy 

 W naszej małej chatce


 Wierczorny spacer

 Nasza plaża

 Słodkie lenistwo






 Niekiedy plaża zaskakuje...






 Domki mieszkańców wyspy




 Niestety:(
















 Chyba było pyszne!


 Nurkowanie




 Pamiątka z Tajlandii



 Jakieś pyszności



 Nasze późne popłudnia

 Jest i siatkówka








 Tu wyglądało jak po tsunami


 Polski szalik w barze

 Targ




 Odpływamy
 Ulewa tropikalna na pożegnanie

1 komentarz: