Nie było to jakieś wczesne zwiedzanie
bo i ja i Paulina lubimy spać (Ola wstaje o 7) więc jak już się
o 11 wybrałyśmy to był i tak mały sukces. Ola była przewodnikiem
i naszym pierwszym celem była Złota Góra (Wat Saket). Trochę
wspinania się było i nie potrafię sobie wyobrazić że może być
jeszcze cieplej a ludzie i tak tam idą... Pod nami się nogi uginały
(ach ta kondycja!).
Spędziłyśmy tam trochę czasu
oglądając panoramę miasta i robiąc masę zdjęć. A potem
spacerkiem poszłyśmy w stronę rzeki. Do głównego pałacu króla
się nie wybierałyśmy (mimo że ja też jeszcze nie byłam) ale
przepłynęłyśmy na drugą stronę rzeki żeby wejść na inna
śmieszną budowlę – Wat Arun. Takich stromych schodów jeszcze
chyba nigdy w życiu nie widziałam, poza tym dość dużo ludzi no i
oczywiście gorąco.
Po tych dwóch górach już miałyśmy
dość. Na prawdę podziwiam tych co przyjeżdżają tu na szybko
zwiedzać i to jeszcze często jak jest cieplej niż teraz. Ale mimo
wszystko pięknie było. Wiele jeszcze miejsc do zobaczenia, nawet
dla mnie :)
W drodze do starej części miasta...
Przygotowania do odliczania
Trzy gwiazdy
Przerwa na wodę
Płyniemy kanałami gdzie już metro nie sięga
Wspinamy się powoli , a po drodze ciągle jakieś posągi
Wiadomo że turyści....:)
Do góry!
Ja i widok
Na szczycie świątynia pełna posągów
Każdy to jakieś inne bóstwo
Nie spać! Zwiedzać!
Na takiej świątyni byłyśmy
Matka boska?!
Turyści....:)
Gandalf?
Ktoś ma ochotę na pamiątkę?
Ulica sklepów z posągami
Budda w wersji zimowej
Rondo...
Czekamy na łódkę żeby przepłynąć na drugą stronę rzeki
Piękne!
I znowu świątynia
Taka przedziwna budowla
Niesamowicie strome schody
Widoki z prawie szczytu
Nogi pozakrywane bo wybrała się do świątyni w krótkich spodenkach...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz