czwartek, 30 maja 2013

Boże Ciało w Cusco

Mówi się, że Polska jest katolickim krajem, ale będąc w Cusco miałyśmy okazję przekonać się jak bardzo odmiennie Peruwiańczycy obchodzą Boże Ciało. Otóż tutaj impreza trwa przez cały tydzień! Ludzie wychodzą tłumnie na ulice, słuchają lokalnej muzyki (często jest to cumbia, taka jakby sala), piją lokalne piwo Cusquena i oczywiście jedzą. A co? Specjalną potrawę, która serwowana jest tylko w czasie Bożego Ciała - różne rodzaje mięsa na czele ze świnka morską, do tego takie tłuste ciasto ze szczypiorkiem, a to wszystko pod pierzynka z jakiegoś glonu. Podawane na zimno. Nie skusiłyśmy się... Niemniej jednak rzecz, która robi największe wrażenie podczas Bożego Ciała to trwające przez cały tydzień gigantyczne procesje, w których niesie się ogromne figury świętych. Czegoś takiego w życiu nie widziałam! Mężczyźni uginają się pod ciężarem owych figur, żar leje się z nieba ale procesje (także różne w tym samym czasie) hulają w najlepsze. Do tego setki gapiów/turystów i wierni idący w pochodach. Niesamowite wydarzenie!

Tego dnia wstałyśmy wcześnie rano (jak co dzień...) bo chciałyśmy zobaczyć ruiny Sacsayhuman, a w naszym niby-hostelu nasz przemiły gospodarz powiedział, ze do 8 wstęp za darmo. To idziemy! Tylko ze do tego pół godziny wędrówki pod ostrą górkę, ale my byśmy miały nie dać rady? Było nam trochę ciężko, to fakt, bo na wysokości 3300m. organizm mówi "hola, po co ten pośpiech?", a poza tym rozleniwiłyśmy się strasznie po pobycie w Limie (czyt. brak ćwiczeń, peruwiańskie jedzonko itd.) i nie mamy formy, ale wspięłyśmy się dosyć szybko po to by dowiedzieć się, ze jednak wstęp płatny. 40 soli! Więc odpuściłyśmy sobie zwiedzanie tych paru kamyków i zamiast tego wspięłyśmy się jakieś 5 minut dalej na takie wzgórze z białym Chrystusem (coś jak w Rio tylko mniejszy), z którego rozciągał się piękny widok na dopiero budzące się do życia Cusco i te ruiny za 40 soli. Przepięknie!

Następnie wróciliśmy się do "hostelu" na pyszne śniadanko (chociaż te porcje mogliby mieć większe), poszłyśmy na Boże Ciało, ale te tłumy tak nas zniechęciły, ze uciekłyśmy do pobliskiej wioseczki Pisaq, w której jest słynny market. Po drodze (pół godziny od Cusco) można było podziwiać piękne widoki, w oddali widniały ośnieżone szczyty. W odróżnieniu od Cusco, market Pisaq był w tym dniu niezwykle cichym i uroczym miejscem. A jakie cudowne peruwiańskie rękodzieło i pamiątki tam mają! Mogłabym się gapić godzinami. Ale na razie nic takiego nie kupujemy, bo mamy nadzieję obkupić się w Boliwii - podobno jest tam dużo taniej. Więc powłóczyłyśmy się trochę, rozkminiałyśmy jak to ludzie żyją w takiej ciszy i spokoju bez facebooka i Starbucksa i wróciliśmy do Cusco na popołudniową siestę. I tym sposobem spałyśmy z 3 godziny. Byliśmy chyba bardzo zmęczone.

A kiedy już wstałyśmy wybrałyśmy się na późną kolację (filet z alpaki omnom) i na drinka do Mama Africa, o którym to klubie opowiadali Aśce jej uczniowie. Od wejścia mi się spodobało, bo grali salsę. I to wiele piosenek, które już znam. Była tam grupa profesjonalnych tancerzy, którzy tak wymiatali, ze tylko patrzyłyśmy z Aśka, niemalże nie dowierzając naszym oczom (co ja pacze!). Jednak muszę przyznać, ze obserwując takich salseros można się dużo nauczyć. Tak więc ja już, już mogłabym zacząć imprezować w najlepsze, ale poważny wzrok Aśki przypomniał mi, ze na drugi dzień pobudka skoro świt w związku z czym impreza do białego rana byłaby nierozsądna, więc wróciłyśmy do "hostelu". Tak oto minęło nam Boże Ciało w tym roku.

To pisałam ja, Justyna :)


                                             Poranny rozruch po schodach do góry

                                                            Ruiny!!


                                              Pani wyprowadza zwierzątko na spacer
                                         Pomnik Chrystusa góruje nad miastem
                                                     Widok na Cusco


Poranne przygotowania do procesji


                                          Nasze śniadanko
                                                 Procesja na Boże Ciało




                                             Pisaq
                                         Słynny market w Pisaq










                                         Jem kukurydzę z wędzonym serem




                                             Na kolację - alpaca
 A potem drinki - Machu Picchu

2 komentarze:

  1. Super się to czyta :) Powodzenia !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wejscie do ruin Sacsayhuman (czyt. Sexy Woman ;)) jest za darmo ale tylko do 7:00. Sama bylam tam raz, a Albin wybral sie chyba ze 3 razy ogladac wschod slonca :)

    OdpowiedzUsuń