poniedziałek, 27 maja 2013

Jedziemy w podróż

W nagrodę za przepracowane kilka dobrych miesięcy jedziemy z Justyną zwiedzić najważniejsze miejsce w Peru... i nie tylko ;-) Przygotowywałyśmy się do tej podróży trochę. Trochę problemów miałyśmy ale myślę że wszystkie udało się rozwiązać i w środę rano ruszamy! W sumie jedziemy na prawie dwa tygodnie, mamy mniej więcej plan, wskazówki od znajomych, trochę kasy. Zabukowałyśmy bilet na Machu Picchu, zabukowałyśmy samolot do Cusco i couch surfing na pierwsze noce. Miałyśmy problem co zrobić z pieniędzmi które chcemy zabrać. Tak średnio nosić ponad 1000 soli w kieszeni. Więc Diego założył sobie konto w banku i nam je pożyczył. Miałyśmy problem z wypłatą bo kończymy zajęcia we wtorek, chcemy wyjechać w środę a wypłata jest w piątek. Więc od ponad miesiąca próbujemy się dowiedzieć czy jest możliwość odebrania wypłaty we wtorek. I dziś jak to piszę jest poniedziałek wieczorem a my dalej nie wiemy... Bo oni muszą sprawdzić. Ech! Ale jeśli wypłaty nie dostaniemy to i tak jedziemy (bilet już zabukowany) a wypłatę w piątek odbierze Diego i nam wyśle na konto :-) Plecaków też nie miałyśmy, przecież z walizką nie pojedziemy ale ja pożyczyłam od Diego a Justyna od znajomego. No i chyba tyle... Reszta to się spakować i chau!

Plan mamy taki: w środę o 10 wylatujemy z Limy i koło 12 jesteśmy w Cusco spędzamy tam 4 dni razem z wejściem na Machu Picchu. W sobotę w nocy jedziemy do Puno nad jezioro Titicaca i tam z wycieczką spędzamy dwa dni na pływających wyspach. Z Puno w poniedziałek w nocy jedziemy do La Paz w Boliwii i tam będziemy do czwartku. Między czwartkiem a piątkiem przejeżdżamy do Arequipy. W sobotę zwiedzamy Arequipa. W niedzielę rano jedziemy na dwu dniową wycieczkę do Kanionu Colca. We wtorek wracamy autobusem do Limy.

Jak wszystko pójdzie zgodnie z planem to to mamy zamiar zrealizować. Napięty grafik no ale nie da się inaczej bo jak już jechać to porządnie żeby nie trzeba było wracać ;-) Środę spędzamy w Limie a w czwartek o 10 powinnam być już w samolocie do Madrytu. I w piątek wieczorem powinnam wylądować w Krakowie.

Nie wiem czy uda mi się pisać bloga na bierząco. Komputera nie biorę. Mogę pisać na telefonie ale wrzucanie zdjęć tu jakoś średnio chodzi więc najwyżej będę pisać a zdjęcia dodam potem. W Madrycie mam 6 godzin czasu to nadrobię :-D

1 komentarz:

  1. Trzymamy kciuki!Pozdrowienia z Cieszyna :)Już liczymy dni do 14 czerwca. Do zobaczenia w Krakowie
    na lotnisku

    OdpowiedzUsuń