poniedziałek, 4 marca 2013

Długi weekend na północy

Koniec lutego oznacza dla nas 4 dni wolnego, czyli jedziemy na wycieczkę! Ileż można siedzieć w Limie... Padło na Mancore. Na północy Peru, prawie na granicy z Ekwadorem, 19 godzin autobusem z Limy. Chcieliśmy polecieć samolotem ale taka przyjemność kosztuje 140 dolarów a autobus tylko 160 soli. Autobusem podróżuje się bardzo wygodnie. Skoro mamy jechać prawie 20 godzin to wybieramy te 'lepsze' autobusy gdzie fotele rozkładają się prawie do pozycji leżącej, jest klimatyzacja, kolacja, śniadanie, filmy na dvd i wi-fi. Wyjeżdżaliśmy w czwartek popołudniu bo Cai miał zajęcia rano i jeszcze musieliśmy iść odebrać wypłatę bo nie mieliśmy za co jechać. Jechaliśmy w 3: Cai, Justyna i ja bo nasi peruwiańczycy w większości pracują. Coś tam mieliśmy zaplanowane ale nie dużo. Ogólnie idea była 'zwiedzania' plaż bo tam nic innego nie ma, i odpoczynek:-)

W czwartek o 15 spotkaliśmy się na dworcu. I ruszyliśmy komfortowo w 18 godzinną drogę. Poplotkowaliśmy, zjedliśmy kolację, oglądnęliśmy jakiś film i ja w sumie o 11 zasnęłam i obudziłam się o 8 rano na śniadanie. Więc nie było źle. Wysiedliśmy w Mankorze na głównej ulicy. Buchnęło na nas gorące powietrze i rzucili się na nas taksówkarze i różni śmieszni ludzie sprzedający wycieczki. Poszliśmy poszukać hostelu. Studenci radzili żeby zapytać w informacji turystycznej która była niedaleko ale akurat nikogo w tym dniu tam nie było. Kierowca mototaxi zawiózł nas do kilku hosteli ale albo była okolica nie bardzo albo były hmm... Trochę brudne :-) w końcu udało się znaleźć fajne miejsce. Od razu nam się spodobało: hamaki, basen, bar, anglicy :-P musieliśmy niestety poczekać do 1 aż się ludzie wymeldują bo nie zrobiliśmy rezerwacji. Ale czekanie nad basenem było jak najbardziej przyjemne.

W końcu miejsca dla nas nie było ale zaraz obok był następny podobny hostel i tam się zameldowaliśmy. Pokoje były wspólne. Nasz był 8 osobowy i w końcu mieszkaliśmy z Australijczykiem z Gdańska który podróżował ze swoją amerykańską dziewczyną oraz z niemką która podróżowała sama po am. południowej. Było bardzo przyjemne. Resztę dnia spędziliśmy na plaży w Mankorze bo do prawie 6 słońce grzało jak zwariowane. Wokół Mankory jest dużo różnych plaż więc chcieliśmy zobaczyć kilka. Wieczorem pojechaliśmy na zachód słońca na Los Organos która według moich studentów miała być niesamowita. Hmm.. Zależy jak dla kogo... A wieczorem impreza!! W hostelu obok, nad basenem cieszyliśmy się z happy hour:-D (dwa drinki w cenie jednego)

                          Północ i południe już zalatwione :)
                                   Piękne widoki w drodze
                                       Kolacja w autobusie
                                         I śniadanie w autobusie
                                   Nawet są rozrywki :D
                                Pustkowie dookoła nas...


                                       Pierwsze widoki w Mankorze




                                  Idziemy szukać hostelu


Informacja turystyczna...
                                        Nasz pierwszy hostel...
                                        Drugi hostel....




                                             Tu nam się podobało!


                                       Jak w raju :)





Plaża w Mankorze






                                    Pełno tego czegoś wszędzie!!


Plaża Los Organos

                       Artystyczne zdjęcie Justyny :D












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz