wtorek, 19 lutego 2013

Rutyna...

Z 6 praktykantów zrobiło nam się trzech. Leah wyjechała w grudniu. Mimo że miała zostać do sierpnia postanowiła wrócić z rodzicami do domu. Bo Ci stwierdzili że jest tu niebezpiecznie. Chyba jeszcze o tym nie pisałam żeby mamy nie denerwować ale jak rodzice Leah przyjechali (tacy typowi amerykanie- ale bardzo sympatyczni) to razem z Leah wzięli taxi na lotnisku. Mieli chyba 4 podręczne walizki ale kierowca im powiedział że bagażnik ma zepsuty i czy mogliby zabrać bagaże na kolana. Tak też zrobili ale jak zatrzymali się na światłach ktoś wybił szybę i zabrał dwie walizki. Z lekami, aparatem, kosmetykami... Więc postanowili że jest tu niebezpiecznie i Leah powinna wrócić do domu.

Gośka skończyła pracować w styczniu bo taki był jej kontrakt a teraz przyleciała jej siostra i podróżują po Peru. Standardowo to co wszyscy musza zobaczyć. Zaczęły od Cusco przez Puno, Arequipa, Ica, Parakaz i Nasca z powrotem do Limy. I 27 lutego wracają do Polski.

Z Olga, rosjanką która mieszkam to długa historia która nadal się ciągnie. Jak każdy z nas trochę narzekała na pracę. Na początku pracowała bardzo mało a potem w styczniu dali jej bardzo dużo godzin i bardzo się buntowała. Może trochę racji miała ale z drugiej strony każdy z nas podpisał kontrakt na 48 godzin pracy... Kiedyś podobno zdarzyło się że nie poszła na zajęcia. I od lutego miał przyjechać do niej jej chłopak i powiedziała że nie chce pracować po godzinie 18.00... I chyba za dużo warunków postawiła i za bardzo narzekała bo od lutego ją zwolnili. I tu zaczęły się wszystkie problemy które do tej pory nie są rozwiązane bo tu wszystko dłużej idzie... Nie pracuje, jest w trakcie rozwiązywanie kontraktu z aiesec i szukania pracy. Jej chłopak przyjechał i znalazł pracę w szkole języka niemieckiego i teraz od marca prawdopodobnie będą mieszkać gdzieś razem. Więc prawdopodobnie zostanę sama w pokoju :-)

No i zostaliśmy my w 3: Cai, Justyna i ja. Cai pracuje, chodzi na siłownię i imprezuje. Czasem się spotykamy w weekend na jakiejś imprezie i planujemy razem jakieś podróżowanie. A tak to jesteśmy sobie same z Justyna i próbujemy zmienić tą rutynę która nas tu zastała. Czyli praca praca i praca. Obie pracujemy teraz po około 35 godzin tygodniowo rano i wieczorem codziennie do 9.30. Ale popołudniami przy 4 godzinnej przerwie uda nam sie wyskoczyć raz czy dwa razy w tygodniu na kawę, na plotki i na lunch (zazwyczaj któraś z nas gotuje). Mieszkamy około 40 min autobusem od sobie czyli nie tragicznie ale przy zakorkowanej ciągle Limie to różnie bywa. I tak minął nam cały styczeń i luty. Jedyna nadzieja to że w marcu kończą się już wakacje i będzie może mniej godzin, ale zobaczymy. Weekendy staramy sobie urozmaicić. Czasem mamy, jakiś pomysł czasem dobrze jest poobijac się w domu i odpoczać a w większości i tak lądujemy na plaży. Staramy się coś oszczędzić na jakieś duże podróże w czerwcu kiedy skończymy pracę ale na razie nam sie nie udaje bo jeździmy na małe podróże. Między styczniem a lutym nie było przerwy (ja miałam mały wyjazd do Chile) ale teraz między lutym a marcem mamy 4 dni wolnego i razem z Caiem jedziemy pierwszy raz na północ od Limy. Na podobno najpiękniejsze plaże Limy... Zobaczymy! W końcu należy nam się jakiś odpoczynek ;-)


                                 Jeden z projektów moich studentów - widzicie nazwisko? :)



                                       Taaakie lody jadamy w upalne dni!
                                            Jadam żółte arbuzy!
                       Takie kwiatki kupują peruwiańczycy, w pudełkach.
                          Niestety to nie dla mnie były...

                     To na co wyczekujemy z Justyną! Dwie kawy za jedną :D
                                 W walentynki - dwie kawy za jedną dla pary :D
                                            więc związałam się z Justyną :)


                                       Moi studenci na angielskim w plenerze

                           Suspiro limeno - bardzo popularny, mega słodki peruwiański deser

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz