sobota, 30 marca 2013

Najbardziej niesamowity Wielki Piątek

Pobudka o 6.15! Nie ma spania! Musieliśmy się zebrać wcześnie żeby zdarzyć zjeść jakieś śniadanie i o 8 być już w autobusie który zawiózł nas do tajemniczych Lini Nazca. Linie Nazca można zwiedzać na dwa sposoby: wykupić wycieczkę za około 100 dolarów i przelecieć się 15 minut małym samolotem nad liniami. Mimo że na forach zdania są podzielone i jedni piszą że widoki są piękne i że wszystko fajnie widać i można zrobić ładne zdjęcia, to jest też dużo ludzi piszących że po pierwsze jest to niebezpieczne bo samoloty są stare jak świat i w ciągu kilku ostatnich lat był kilka śmiertelnych wypadków, po drugie lata się jak szalonym i można się pochorować a po trzecie za bardzo nie można zrobić zdjęć bo leci się szybko i są szyby i w ogóle strata pieniędzy.

Drugi sposób to zobaczyć linie z ziemi. Sposób który my wybraliśmy głównie z powodu 100 dolarów i też trochę z powodu bezpieczeństwa. Autobus 30 min od miasteczka Nazca wysadził nas na środku niczego koło małej wieży. Po zapłaceniu 2 soli weszliśmy na wieże z której widać było dwie figury i z której rozciągał się widok na wysuszoną ziemię. Definitywnie byliśmy na totalnym zadupiu. Po sesji zdjęciowej poszliśmy spacerkiem 30 min do drugiego punktu widokowego z którego można było zobaczyć już nie tyle obrazki co linie.Śmiesznie tam było po po pierwsze za bardzo to nie było wiadomo na co patrzeć no bo co tam wielce linie na ziemi :) a po drugie była tam grupa meksykańskich turystów robiących sobie najdziwniejsze zdjęcia jakie widziałam. Prawie na głowach stawali żeby zapozować do zdjęcia... Było wesoło! Potem musieliśmy czekać na tej pustyni 30 min aż jakiś autobus w końcu się pojawi żeby nas zabrać z powrotem do Nazca. Staliśmy na Panamericana na najgłówniejszej drodze w Ameryce Południowej więc w końcu coś musiało pojechać....

W Nazca szybko się ogarnęliśmy z bagażami, małymi zakupami i o 11.30 już byliśmy w autobusie do Ica. 2.5 godzinki akurat na południową drzemkę. W Ica po mało ciekawym lunchu (jak tanio to tanio) wzięliśmy taksówkę do Oazy. To z tego słynna jest Ica, bo jako samo miasteczko niczym się nie wyróżnia. Już nawet nie robię tyle zdjęć w tych miasteczkach bo wszystkie wyglądają podobnie. Więc naszym celem była Oasis de la Huacachina. Ludzi było tam tysiące! Widać że to popularne miejsce na wyjazd... Gorąco strasznie, w końcu to pustynia.... Wykupiliśmy za 35 soli przejazd śmiesznym pojazdem plus sandboarding. Do końca nie wiedziałam czego się mam spodziewać. Myślałam że się przejedziemy tym śmiesznym autkiem na jaką górkę pozjeżdżać na deskach i powrót. Kazali nam zapiąć pasy po kilku minutach przekonałam się czemu... To był totalny rollercoaster! Pędził jak zwariowany, góra dół, stromo, nie stromo, zakręt prawo lewo! Nie wiedziałam czego się łapać! Piszczałyśmy jak szalone! Wow! A jak kiedyś pytałam to powiedzieli że nie ma rollercoasterów w Peru.... Wooow! Zatrzymaliśmy się na jakiejś górce i dostaliśmy deski. Pan kazał się położyć na brzuchu i siuuuuu w dół! Piasek miałam wszędzie. Zjechaliśmy dwa razy i z powrotem. Nie byłam zbytnio zadowolona... Ja chciałam pojeździć! Jak zapytałam czy mogę na stojąco to mi powiedział że niby mogę ale to bardzo niebezpieczne... phi! Po powrocie na dół znalazłam jedna z wielu wypożyczalni desek i za 10 soli dostaliśmy dwie deski na godzinę. No to już lepiej! Wejście na te góry było straszne... a myślałam że w zimie jest ciężko. Że jeszcze nikt tam nie wykombinował wyciągu to się dziwię. Ale jest! W końcu mogłam zjechać jak na snowboardzie! Wcale to nie takie trudne. Jak na śniegu. Tylko trochę gorzej bo nie miałam butów i to trochę jak jazda w puchu bo szybko się można zakopać. Diego próbował zjechać na stojąco ale to jak początki na śniegu... ciężko :) haha a dziewczyny zadowoliły się jazdą na siedząco i leżąco.Wykończeni wróciliśmy na dół po drodze spotykając 3 chłopaków  butach snowboardowych i z deskami snowboardowymi. Porozmawiałam sobie i powiedzieli mi że tej samej deski której używa się na śnieg można używać na piasek i że oczywiście dużo lepiej się jeździ niż na tym małym czymś co my dostaliśmy. Ach... mogłabym tam spędzić cały dzień z taką deską i wyciągiem. Bez wyciągu nie ma szans...

Pospacerowaliśmy trochę po Oazie, odebraliśmy swoje bagaże z hostelu gdzie za jakieś drobne udało nam się je przechować i taksówką popędziliśmy do winiarni. W Ica jest kilka miejsc otwartych dla turystów gdzie można zobaczyć jak wyrabia się magiczny napój Peru - Pisco. Prześmieszny przewodnik oprowadził nas i opowiedział o robieniu Pisco (po angielsku i za darmo:D ). Potem była degustacja wyrobów jakie tam mają: wina i pisco. Zrobiliśmy małe zakupy bo dobre było. Jak nie wypiję to może rodzice coś dostaną :)

I w sumie mieliśmy jechać na noc do Paracas ale jakoś zrobiło się już późno i stwierdziliśmy że możemy przespać się w Ica i wcześnie rano ruszyć do Paracas. Prawie nam się udało. Po jakiś dwóch godzinach i sprawdzeniu ze 20 albo więcej hosteli okazało się że nie ma wolnych pokoi w Ica poniżej 100 soli za osobę na co oczywiście nie było nas stać. W czasie szukanie spotkaliśmy wielu innych ludzi którzy tak jak my jeździli od hostelu do hostelu szukając miejsca na nocleg. Zostały nam trzy opcje: mogliśmy jechać do Paracas w nadziei że tam będą wolne pokoje co było raczej mało prawdopodobne, ja wymyśliłam że możemy pójść do kościoła! Przecież księża zawsze mają jakieś pokoje no a że święta są to chyba się nad nami zlitują. Wszyscy tacy święci stwierdziliśmy że ok można spróbować. Do końca nie wiem czemu nie mogliśmy zostać 'na parafii' ale ksiądz nam powiedział że są zajęci przygotowywaniem procesji czy coś tam coś tam i że niestety nie... hmm...

Trzecia opcja jaka nam została to dworzec autobusowy. I tam też zostaliśmy. Rozłożyliśmy się wygodnie na podłodze bo ciepło było i chłopcy już zdążyli zasnąć kiedy przyszła ochrona i powiedziała że spać możemy ale nie na podłodze tylko na krzesłach przy stolikach. No ok... Nie byliśmy jedyni tam.Czas leciał powoli ale do 5.30 jakoś przetrzymaliśmy na pół siedząc na pół przysypiając. O 5.30 wsiedliśmy w autobus do Paracas. Jak przygoda to przygoda! Na dworcu w Peru spałam po raz pierwszy :)

                                    Poranek w Nasca
                                    7 rano więc pusto...


                                 Sprzedawcy uliczni nigdy nie przestaną mnie zadziwiać...
                             Jesteśmy w środku niczego...
                              Jedna słynna figura
                         Druga słynna figura :)

2 sole za wieżyczkę
Piękne dziewczyny :D
                                      Marsz na Panamericana



                                  Drugi punkt widokowy

                             Nie chodzić po liniach!!

                                 Takie oto linie... Za bardzo nie wiadomo o co chodzi...


                                     Czekamy na okazję :)
                               I jeszcze trochę Nasca

                                Południowa siesta

                                                  Znalezione!!
                                 To widać z samolotu którym nie lecieliśmy
Wyjeżdżamy z Nasca
Główny plac w Ica
Tam to było gorąco!
                                                  Tubulares
                                            Pustynia...



                                       Roller coaster na pustyni




                                                    Sandboarding!!!!
                                                  Jadę!!! :)
Oj ciężko się wchodziło...


Oni mieli snowboardy!!



Co ludzie po sobie zostawiają :(
                                                                         :)
Tak słonecznie że aż zdjęcia się nie da zrobić

                                           Jak się robi Pisco




                 Justyna tylko zapytała: 'A to higieniczne jest?'
                                               Mmmm... degustacja :)

                                             I zakupy


                                      Nasz śmieszny Pan przewodnik
                                                   Choco tejas! Pyszne curkierki :)
                                                           Ica nocą w poszukiwaniu noclegu
                                 Tu się chyba procesja szykowała
                                                 Śpimy na dworcu autobusowym
             Ładnie się rozłożyliśmy na ziemi to nas przegonili i kazali spać przy stołach.
                          Już nie było tak wygodnie ale jak widać też się dało.
                          Pierwsza peruwiańska noc na dworcu zaliczona :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz