Popołudnie było leniwe, drinki nad basenem... Spacer po mieście, po plaży... Wieczorem znowu była impreza. Poznaliśmy trochę ludzi. Z Chile, Anglii, Argentyny... Trochę się rozpadało nagle wieczorem ale nikt się nie przejął... powiedzieli że zaraz przestanie. Waliło żabami całą noc! Aż nie mogłam spać! Nasz domek zaczął przeciekać i w łazience mieliśmy basen... Jak wstaliśmy rano to wszyscy byli w szoku! Takie ulewy nie zdarzają się często. Cała Mancora płynęła...
A my pozbieraliśmy się autobusem do Piury 4 godziny, lunch i 15 godzin do domu... Przyjechaliśmy koło 6.30 rano a na 9.00 szłam do pracy :-D weekend był udany, tylko krótki no i ja lubię coś robić, zwiedzać. Siedzenie na plaży to nie dla mnie ;-)
Wrzucam duuużo zdjęć bo nudziło mi się w autobusie ale podobają mi się... takie inne Peru niż mam w Limie...bardzo różne.
Śniadanie w hostelu
W poszukiwaniu vana
Wysiedliśmy na pustkowiu
Jedziemy wesołym autobusem :D
Lunch w Mankorze
Zakupy pamiątek w Mankorze
Pijemy żaby w blenderze
Pływająca Mankora rano
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz