wtorek, 8 stycznia 2013

Co u mnie?

'Pracuje i pracuje nie mam czasu dla siebie, nie mam czasu... ' piosenka pasuje idealnie. Euroidiomas zmienia zdanie jak im sie podoba i już nie muszę robić moich dodatkowych godzin administracyjnych ale za to mam więcej godzin nauczania. W sumie z góry było wiadomo że styczeń luty będą pracowite. No więc mam 40 godzin w tygodniu. Codziennie rano od 9 do 12.15 i popoludniami od 4 lub 5 do 9.30 (w piatek od 7.30). Dużo i niestety nic poza praca w tygodniu nie da sie zrobić. Najgorsze że nie mogę chodzić na zumbe bo jest tylko rano albo wieczorem. Więc pracuję i pracuję. Ale jakoś przeżyje... Chyba... Grupy mam fajne i łatwe. Nie muszę sie przygotowywac do zajęć bo mam mniej zaawansowane grupy i materiał strasznie napakowany więc tylko przychodzę i lecimy po koleji zadania z książki. Poza tym skoro chca żebym pracowała 40 godzin w tygodniu to chyba nie liczą że jeszcze będę w domu siedziec i przygotowywac lekcje. Może nie brzmi to za dobrze ale Euroidiomas nie traktuje nas za dobrze więc nie mogą też wymagać od nas nie wiadomo czego. Aiesec ma dużo problemow z nami i z praca w Euroidiomas ale problemy te sięgają gdzieś dalej. Prawdopodobnie kontrakty pomiędzy Aiesec a Euroidiomas są nie do końca zrozumiałe i przez to my ciągle mamy problemy z liczba godzin ile mamy przepracować.

Skoro w tygodniu tylko praca to weekendy staramy się i będziemy sie starać wykorzystywać ile się da. Mamy w planach kilka wycieczek jedno lub dwu dniowych a poza tym jest lato! Słońce grzeje codziennie jak szalone więc plaże są pełne ludzi. My też pojechaliśmy w niedzielę sie opalac i obijac na plażę.
A dziś mijają 3 miesiące od kiedy jestem w Peru. Jeszcze przynajmniej 6 do końca. Szybko leci. Goska nam niedlugo wyjedzie bo jej kontrakt sie juz konczy po 6 miesiacach. W swieta pozegnalismy sie z Leah. Miala zostac na rok czyli do sierpnia ale zdecydowala sie wrocic do domu kiedy rodzice przyjechali ja odwiedzic przez swieta. Tesknota za domem, problemy z wiza, z praca, z Aiesec... Wiec poleciala z powrotem do Usa.

W lecie najgorszy jest ten zapach na ulicach. Pojechalysmy wczoraj z Justyna na glowny targ w centrum Limy bo skończyły nam sie kosmetyki a tam jest dużo taniej. Chcialysmy też coś zjeść ale smród na ulicy był straszny przez ten upał więc wolalysmy zostać głodne. Pokazując panią co chcemy plus używając naszych zdolności hiszpańskich kupiliśmy wszystko co potrzebowalysmy. Problem był z tamponami. Peruwianczycy chyba nie używają tamponow! Na targu nie ma w ogóle jedynie w supermarkecie. A w supermarkecie znaleźć tampony bez aplikatora to też cud. Dziwne... (miałam pisać o wszystkim to o wszystkim).

Do opisania naszej podroży Sylwestrowej się zabieram ale mamy w sumie ponad 1500 zdjęć i tyle przeżyć że dużo tego i ciężko mi idzie. Ale napiszę! Niedługo....







                                                            Pan od kapeluszy
                                               Wszystkim się podobały
                                           Blade gringas na plaży

                                Choros a la chalaca - muszle wypełnione cebulą, kukurydzą i
                                mieszanką  przypraw na kwaśno ostro. Jako przystawka.

2 komentarze:

  1. A co to za jedzenie masz kolo piwa? wyglada calkiem smakowicie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szumne foty Aska!!! :) Wszystkiego dobrego w nowym roku!!!
    S.H.

    OdpowiedzUsuń