niedziela, 1 lutego 2015

Ampawa i ping pong show

Mieliśmy wstać o 8 ale po powrocie do domu po 3 nad ranem trochę nam się nie udało. Pozbieraliśmy się na 11.30 i zamiast wcześnie rano to dopiero o 14.00 byliśmy w busie do miasteczka oddalonego 1.5 godziny od Bangkoku gdzie podobno jest piękny pływający market. I dojechaliśmy ale albo market nie jest taki piękny jak sobie wyobrażaliśmy i jak pokazują na pocztówkach albo już było za późno i zostały tylko marne resztki. ..trochę nie wiadomo a dowiedzieć się nie da. Wiadomo za to że ja do pływających marketów mam pecha bo już drugi raz mi się nie udało.

Tak więc zamiast marketu zdecydowaliśmy się na godzinna przejażdżkę łódka która pan nam bardzo chciał wcisnąć a że kosztowała 5 zł to czemu nie. Łódka zabierała nas do kilku świątyń i bardzo nam się podobało gdyby nie to że po 3 świątyniach już trochę nam się znudziło,  poza tym minęła już ponad godzina a końca wycieczki nie było widać.  Ciągle tylko wsiadamy płyniemy, przystanek 15 min na świątynie i znowu płyniemy, przystanek 15 min itd... a my tu mamy autobus powrotny na 6.20. W końcu mówimy do naszych panów przewodników że my juz mamy dość że już do domu chcemy, że pan mówił na godzinę a nie na 3 i że my mamy autobus. Narobiliśmy zamieszania I przesiedli nas do innej łódki która już wracała do portu. No ileż można...

Zmęczeni dotarliśmy do Bangkoku a to jeszcze nie był koniec atrakcji na dziś. Mieliśmy jeszcze jedno marzenie Adama do spełnienia. Dziś w nocy czekał nas ping pong show. I od razu mówię że nie ma to nic wspólnego z grą jaką wszyscy znają choć też używa się piłeczek do ping ponga. Pojechaliśmy na Pat Pong dzielnice czerwonych latarni, klubów ze striptizem, prostytutek i właśnie ping pong show. Jeszcze tu nie byłam mimo że zaraz obok jest dość słynny nocny targ gdzie można np kupić filmy DVD za grosze. Ale my nie po filmy dziś. 

Ping pong show to show bardzo popularny w Bangkoku w którym dziewczyny, wcale nie ładne i wcale nie zgrabne (wręcz przeciwnie) palą papierosy,  rysują używając markerów,  strzelają z lotek do balonów,  otwierają butelki z kapslem, gwiżdżą i rzucają piłeczkami ping pongowymi w ucieszonych klientów a wszystko to używając swojej... vaginy.... Na scenę z rurkami wchodzą w wcale nie ładnej bieliźnie, ściągają majtki i wkładają sobie tam wszystkie z tych rzeczy po kolei. .. każda z dziewczyn a czasami też starych kobiet specjalizuje się w czym innym. Po każdym takim mini show ta dziewczyna przechodzi dookoła sali zbierając napiwki a na kubełku ma napisane ze napiwek wynosi minimum 10 zł. Za show zapłaciliśmy 20 zł plus obowiązkowo trzeba kupić jednego drinka w tym wypadku piwo za 10 zł. No i tyle... wygląda to obrzydliwie, w ogóle nie jest sexowne i nawet nasi znajomi płci męskiej byli zdegustowani. Ale zaliczone , marzenie spełnione, mam nadzieje ze już więcej nikt nie będzie chciał tam pójść. Jak się można łatwo domyślić zdjęć nie można było robić, poza tym i tak bym ich pewnie nie mogła wrzucić.

 Trochę tu pusto




 Panie tu coś pichcą w łódkowych kuchniach




 Już na łódce

 Przystanek przy pierwszej świątyni



 Znowu płyniemy



 Świątynia numer dwa







 I znowu płyniemy


 Świątynia numer trzy...






 I ciągle nie płyniemy z powrotem

 Świątynia numer cztery









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz