piątek, 17 października 2014

Ponad miesiąc w Bangkoku

Już ponad miesiąc od kiedy pierwszy raz postawiłam nogę w Azji.
Od tego czasu dowiedziałam się ze przyleciałam szukać pracy w szkole 2 tygodnie przed rozpoczęciem się miesięcznych wakacji a mimo to znalazłam prace na ten miesiąc wakacji i mimo ze bardzo broniłam się przed praca z małymi dzieci to... wzięli mnie z zaskoczenia i... i zakochałam się w moich 18 3-latkach. Może tez dlatego ze wiem ze to tylko na miesiąc. Na początku byłam przerażona a teraz? Dzieciaki mnie kochają! Ciągle tylko teacher i teacher. Już żadne nie płacze przychodząc rano do szkoły, w miare się słuchają ale jest kilku niegrzecznych. Ale słuchają prawie tylko mnie. haha! jak maja muzykę czy wf z innym nauczycielem to katastrofa. Na korytarzu inni nauczyciele się ze mnie śmieją bo te dzieciaki takie przyklejone do mnie ciągle, walka o spódnice i o trzymanie za rękę. Tance i hulanki wychodzą nam już świetnie! Maja swoje ulubione a jak próbuje coś nowego to albo jest Yeeee!! albo Teacher no, don't like... (nie lubię). Byliśmy na wycieczce w Oceanarium i ciągle tylko Teacher!! Teacher!! A crab!! Teacher!! Teacher! A big fish!! Teacher!!!!! A shark!!!! Aaaaaaa!! I tak chodzili przyklejeni do szyby akwarium. Wesoło było ale męcząco bo trzeba było bardzo uważać bo tam tyle ludzi, innego grupy a te moje skrzaty takie male. Ledwo idą. Mam już oczywiście swoich ulubieńców i ulubienice bo inaczej sie nie da. No ale jeszcze tylko kilka dni i 30.10 kończymy z tym przedszkolem. Niedługo napisze co dalej bo wszystko wskazuje na to ze mam inna prace.

Mieszkam tez ciągle w moim mini mieszkanku które w sumie dla jednej osoby nie jest takie male i się przyzwyczaiłam mimo ze mało tam bywam bo jakoś tak ciągle coś się dzieje. Ale w końcu udało mi się wybrać na basen bo mamy w budynku. Jakoś nie jestem wielka fanka basenów. Miałam listę zakupów do mieszkania bo poza łóżkiem, szafa, sofa biurkiem, krzesłem, deska do prasowania,  łazienka i polkami w kuchni z lodówka to nic kompletnie tam nie ma. Jest takie bardzo puste. Kupiłam żelazko bo jakoś trzeba te spódnice do pracy prasować, łyżkę, widelec, miskę i talerz. To chyba cale moje wyposażenie. I już nic nie kupuje bo tam gdzie się przeprowadzę (o tym tez niedługo) wszystko jest. I tak jak pisałam ostatnio miałam wielkie ambicje na gotowanie to się nie udało bo co z tego ze mam kuchnie jak nie mam palnika... Te mieszkania tutaj rzadko kiedy maja palniki, nie mówiąc już o piecu. Totalnie to dla mnie nie zrozumiale no ale tak jest. Właściciel mi powiedział ze spoko mikrofalówka starczy. Jasne... Ja i mikrofalówka? Nigdy w domu nie miałam mikrofalówki i co on myśli ze mrożonki będę jadła? No wiec kupuje gotowe jedzenie na ulicy i chyba najgorzej na tym nie wychodzę. Śniadań nie jem bo w szkole o 11 już jest obiad wiec akurat a potem kolacje kupuje i tyle. Nawet jeszcze lodówki nie podłączyłam i chyba już nie podłącze.

Poza tym byłam w sobotę w jednym z najpopularniejszych tu miejsc na imprezę - RCA. Oczywiście wyobrażałam sobie ze idziemy do klubu ale tak nie do końca. RCA to nazwa ulicy która w piątek i sobotę jest zamknięta dla aut bo stoi przy niej kilka klubów które rozkładają na niej stoliki. I tak robi się ogromna przestrzeń na zewnątrz z telebimami i głośną muzyką gdzie ludzie trochę tańczą, stoją, piją, rozmawiają. A wewnątrz jest parkiet z muzyka na żywo, z muzyka elektroniczna i z komercjalna. Wstęp 30 zł z tego chyba wszystko jest do wydania na barze ale nie jestem pewna bo kupiłam bilet potem ktoś to pozbierał a potem na naszym stole wylądował trzy duże butelki Smirnoffa, trzy kubły lodu i kilkanaście butelek sprite. Ludzi co prawda trochę było ale butelki tez co chwile ktoś donosił wiec chyba nie tak drogo? Nie powiem, podobało mi się. Podobno kiedyś imprezy trwały dłużej a teraz przez te problemy polityczne czy coś tam, imprezy kończą się mniej więcej o 2.

Byłam też już kilka razy na fajce wodnej w rożnych miejscach, szczególnie ostatnie mi się bardzo podobało, na tarasie 8 pietra z ładnym widokiem, kanapy, poduszki, super!

A teraz już mój urodzinowy weekend, który zapowiada się jak w raju!

Takie grzeczne na chwilę
Śpiewamy biblijne piosenki
Jesteśmy na wycieczce!

Gotowi do zwiedzania
Ale ryba!



Przerwa na lunch

Pewnie oglądają bajkę
Takie życie po pracy


W moim bloku

 Moja pusta kuchnia
 Balkon nawet mam
 Sypialnia
 Salon

Łazienka
Kwiatki dla buddy sprzedawane na każdym rogu
Targ w mojej okolicy

Panowie taksówkarze



Życie w samym centrum miasta



Tutaj tez zbliża się Halloween

Tuk tuk!


Pan sobie ogląda w czasie jazdy telewizor
Tu gdzieś na drinka się wyskoczy
To się poczeka w kolejce do odnowienia wizy
Albo kolacja w jakimś ładnym miejscu

Słynne RCA


Jest stoliczek jest miejscówa
 

Szisza z bąbelkami







2 komentarze:

  1. Fajne te "Twoje" dzieciaki :) A mieszkanie przynajniej na zdjeciach wyglada na tak duze jak nasze ;) Tyle, ze my nie mamy basenu! Ech... Nie za dobrze, ci w tej Tajlandii? Baw sie dobrze i pisz co tam slychac. Z checia poczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Asiu zazdroszczę ci tego basenu :) a dzieciaczki takie słodkie :) z wielką ciekawością śledzę twój wpis i czekam na następne. Powodzenia :) pozdrawiam mama Justynki :)

    OdpowiedzUsuń