Od tego czasu dowiedziałam się ze przyleciałam szukać pracy w szkole 2 tygodnie przed rozpoczęciem się miesięcznych wakacji a mimo to znalazłam prace na ten miesiąc wakacji i mimo ze bardzo broniłam się przed praca z małymi dzieci to... wzięli mnie z zaskoczenia i... i zakochałam się w moich 18 3-latkach. Może tez dlatego ze wiem ze to tylko na miesiąc. Na początku byłam przerażona a teraz? Dzieciaki mnie kochają! Ciągle tylko teacher i teacher. Już żadne nie płacze przychodząc rano do szkoły, w miare się słuchają ale jest kilku niegrzecznych. Ale słuchają prawie tylko mnie. haha! jak maja muzykę czy wf z innym nauczycielem to katastrofa. Na korytarzu inni nauczyciele się ze mnie śmieją bo te dzieciaki takie przyklejone do mnie ciągle, walka o spódnice i o trzymanie za rękę. Tance i hulanki wychodzą nam już świetnie! Maja swoje ulubione a jak próbuje coś nowego to albo jest Yeeee!! albo Teacher no, don't like... (nie lubię). Byliśmy na wycieczce w Oceanarium i ciągle tylko Teacher!! Teacher!! A crab!! Teacher!! Teacher! A big fish!! Teacher!!!!! A shark!!!! Aaaaaaa!! I tak chodzili przyklejeni do szyby akwarium. Wesoło było ale męcząco bo trzeba było bardzo uważać bo tam tyle ludzi, innego grupy a te moje skrzaty takie male. Ledwo idą. Mam już oczywiście swoich ulubieńców i ulubienice bo inaczej sie nie da. No ale jeszcze tylko kilka dni i 30.10 kończymy z tym przedszkolem. Niedługo napisze co dalej bo wszystko wskazuje na to ze mam inna prace.
Mieszkam tez ciągle w moim mini mieszkanku które w sumie dla jednej osoby nie jest takie male i się przyzwyczaiłam mimo ze mało tam bywam bo jakoś tak ciągle coś się dzieje. Ale w końcu udało mi się wybrać na basen bo mamy w budynku. Jakoś nie jestem wielka fanka basenów. Miałam listę zakupów do mieszkania bo poza łóżkiem, szafa, sofa biurkiem, krzesłem, deska do prasowania, łazienka i polkami w kuchni z lodówka to nic kompletnie tam nie ma. Jest takie bardzo puste. Kupiłam żelazko bo jakoś trzeba te spódnice do pracy prasować, łyżkę, widelec, miskę i talerz. To chyba cale moje wyposażenie. I już nic nie kupuje bo tam gdzie się przeprowadzę (o tym tez niedługo) wszystko jest. I tak jak pisałam ostatnio miałam wielkie ambicje na gotowanie to się nie udało bo co z tego ze mam kuchnie jak nie mam palnika... Te mieszkania tutaj rzadko kiedy maja palniki, nie mówiąc już o piecu. Totalnie to dla mnie nie zrozumiale no ale tak jest. Właściciel mi powiedział ze spoko mikrofalówka starczy. Jasne... Ja i mikrofalówka? Nigdy w domu nie miałam mikrofalówki i co on myśli ze mrożonki będę jadła? No wiec kupuje gotowe jedzenie na ulicy i chyba najgorzej na tym nie wychodzę. Śniadań nie jem bo w szkole o 11 już jest obiad wiec akurat a potem kolacje kupuje i tyle. Nawet jeszcze lodówki nie podłączyłam i chyba już nie podłącze.
Poza tym byłam w sobotę w jednym z najpopularniejszych tu miejsc na imprezę - RCA. Oczywiście wyobrażałam sobie ze idziemy do klubu ale tak nie do końca. RCA to nazwa ulicy która w piątek i sobotę jest zamknięta dla aut bo stoi przy niej kilka klubów które rozkładają na niej stoliki. I tak robi się ogromna przestrzeń na zewnątrz z telebimami i głośną muzyką gdzie ludzie trochę tańczą, stoją, piją, rozmawiają. A wewnątrz jest parkiet z muzyka na żywo, z muzyka elektroniczna i z komercjalna. Wstęp 30 zł z tego chyba wszystko jest do wydania na barze ale nie jestem pewna bo kupiłam bilet potem ktoś to pozbierał a potem na naszym stole wylądował trzy duże butelki Smirnoffa, trzy kubły lodu i kilkanaście butelek sprite. Ludzi co prawda trochę było ale butelki tez co chwile ktoś donosił wiec chyba nie tak drogo? Nie powiem, podobało mi się. Podobno kiedyś imprezy trwały dłużej a teraz przez te problemy polityczne czy coś tam, imprezy kończą się mniej więcej o 2.
Byłam też już kilka razy na fajce wodnej w rożnych miejscach, szczególnie ostatnie mi się bardzo podobało, na tarasie 8 pietra z ładnym widokiem, kanapy, poduszki, super!
A teraz już mój urodzinowy weekend, który zapowiada się jak w raju!
Takie grzeczne na chwilę
Śpiewamy biblijne piosenki
Jesteśmy na wycieczce!
Gotowi do zwiedzania
Ale ryba!
Przerwa na lunch
Pewnie oglądają bajkę
Takie życie po pracy
Kwiatki dla buddy sprzedawane na każdym rogu
Targ w mojej okolicy
Panowie taksówkarze
Życie w samym centrum miasta
Tutaj tez zbliża się Halloween
Tuk tuk!
Pan sobie ogląda w czasie jazdy telewizor
Tu gdzieś na drinka się wyskoczy
To się poczeka w kolejce do odnowienia wizy
Albo kolacja w jakimś ładnym miejscu
Słynne RCA
Jest stoliczek jest miejscówa
Szisza z bąbelkami
Fajne te "Twoje" dzieciaki :) A mieszkanie przynajniej na zdjeciach wyglada na tak duze jak nasze ;) Tyle, ze my nie mamy basenu! Ech... Nie za dobrze, ci w tej Tajlandii? Baw sie dobrze i pisz co tam slychac. Z checia poczytam :)
OdpowiedzUsuńAsiu zazdroszczę ci tego basenu :) a dzieciaczki takie słodkie :) z wielką ciekawością śledzę twój wpis i czekam na następne. Powodzenia :) pozdrawiam mama Justynki :)
OdpowiedzUsuń