niedziela, 19 października 2014

Koh Samet czyli urodziny na wyspie

Jak każdy pewnie tak i ja bardzo dużo słyszałam o wyspach i plażach w Tajlandii. Te zdjęcia na google! I to wszystko tak niedaleko Bangkoku. Wiec jak tylko Ola miała wolny weekend to zarezerwowałyśmy jakiś pokój i zaplanowałyśmy wyjazd na wyspę. Ola już gdzieś na jakiejś była a dla mnie był to pierwszy raz. I też pierwszy taki wyjazd z Bangkoku nie licząc mojego kampu z dzieciakami.

Tak więc noc z piątku na sobotę spędziłam u Oli żebyśmy mogły pójść wcześniej spać (świetnie nam się nie udało oczywiście) i o 5 już byłyśmy na nogach żeby dostać się na dworzec autobusowy skąd Ola twierdziła że o 6 odjeżdża nam autobus. No pomyliła się tylko trochę. Autobus jechał o 7 nie o 6 więc miałyśmy niesamowitą okazję posiedzieć sobie na dworcu zjeść pseudo rogaliki i wypić kawę 3w1. Tak to pewnie Ola z góry zaplanowała :)

Ale o 7 już byłyśmy w autobusie na południe Tajlandii. Po prawie 3.5 godziny wylądowałyśmy gdzieś gdzie tłum z autobusu skierował się na przystań. Tam miałyśmy chwilę żeby pospacerować po dość dużym targu a potem już 20 min niebieską łódką na wyspę. No i tu już nie ma co pisać za bardzo... była plaża, plaża, plaża i relaks.

Znalazłyśmy nasz mały hotelik (tzn prawie, pani na motorku nas musiała kawałek podrzucić - w trójkę z bagażami, a co tam!), standard odpowiadał cenie  (30 zł od osoby za noc), ale to w końcu jedna noc, łóżko, łazienka i wiatrak. Szybko przebieranie i na plaże! I tak do 17 leżałyśmy, ja trochę na słońcu trochę w cieniu, Ola raczej w cieniu, co jakiś czas skok do wcale nie chłodzącej wody i tyle. Pięknie! Taki mały raj tak nie daleko ogromnego miasta.

Jak wracałyśmy to akurat lunęło na chwile ale to chyba takie normalne tam bo nikt się za bardzo nie przejął. Wieczorem wyszłyśmy na kolację, piwko na plaży i puszczanie przeze mnie urodzinowego lampionu! :)

Drugiego dnia zebrałyśmy się dość wcześnie żeby pójść na inną plażę tym razem, trochę pospacerowałyśmy i podyskutowałyśmy na temat tego jak mimo wszystko brudno tam było... Tego nie widać na tych pięknych zdjęciach plaż na google... A gdzie się nie obejrzysz to małe wysypisko śmieci... No ale jak turyści są dowożeni prosto z przystani do luksusowego hotelu to nie muszą tego widzieć.

My znalazłyśmy małą restauracyjkę z wygodnymi leżakami na tarasie i tam postanowiłyśmy spędzić leniwą niedzielę...Bardzo leniwa była. Aż szkoda było wracać... W ogóle dosiedli się do nas jacyś Słowacy już prawie jak się miałyśmy zbierać. Fajnie się gadało bo w sumie oni po Słowacku my po Polsku i się rozumieliśmy. Oni tu srebro kupują i sprzedają u siebie. Podobno bardzo tanie tu jest. Podali nam jakieś namiary na sklep więc musimy się wybrać :)

Drogo do domu niestety była bardzo długa bo okazuje się że w niedziele wieczorem w Bangkoku są mega korki, tutaj w ogóle chyba zawsze są korki nie ważne czy noc czy dzień czy godziny szczytu... A podróż nie dość że długa to jeszcze niewygodna bo... upss. trochę się spaliłyśmy... :/

A tak poza tym to cała taka wycieczka z transportem, noclegiem, jedzenie itp wyszła nas po niecałe 200 zł za osobę. To chyba nie źle :)

Ola i jej wymarzone śniadanie o 6.30 rano na dworcu
 Pseudo rogaliki i pseudo kawa
 Dworzec autobusowy w Bangkoku
 Targ pełen dziwnych rzeczy



 Wygląda nieciekawie...



Muszelki prawie jak w Polsce
 Moja pierwsza woda!

Jak tu pięknie...


 Płyniemy niebieską łódką!

 Raj dla turystów
 Nasz skromny pokoik
I jeszcze skromniejsza łazienka
 Idziemy w 'miasto'

 Praca na każdym kroku!
 Woooooow....



 Waaaaaaaaw....




 Pół dnia w takiej pozycji...
Sok kokosowy 


 Kuchnia nam się pojawiła przed leżakiem


 Mleczko kokosowe w innej postaci

 Kolacja z grilla
 Fire show
Urodzinowy lampion

 Chyba w nocy znowu padało


 W poszukiwaniu plaży
 Jakby komuś było tęskno...
 Taki trochę syf


 Ten pokój do wynajęcia będzie chyba gotowy niedługo...



 Jest i siatkówka!




 Sesja na molo
Jest i selfie!
 Pozycja na dzień drugi

 Taka 'syrena' wita i żegna turystów na wyspie
Czekając na autobus, pewnie wrzucam zdjęcia na instagrama :)

2 komentarze:

  1. Asiu z okazji urodzin życzę ci jeszcze wielu podróży i ukochanej osoby przy swoim boku :) Dużo zdrowia uśmiechu na każdy dzień i weny do pisania bloga, pozdrawiam mama Justyny :)

    OdpowiedzUsuń