niedziela, 5 października 2014

Kiedy nie jestem w pracy - Bangkok

Blog miał ostatnio trochę braki bo jestem taka zakręcona że nie mam czasu usiąść i pisać. Ale zrobiłam sobie luźny weekend i udało mi się nadrobić kilka wpisów i postaram się być na bieżąco. Bo praca zajmuje mi jak widać połowę dnia od 7.45 do 15.00 - 15.30 a z reszty staram się korzystać ile mogę bo możliwości tu jest niesamowicie dużo. Tak więc byłam np w kinie gdzie przed filmem a po reklamach puszczany jest krótki filmik pokazujący króla i grany jest hymn i wszyscy wstają. Byłam tez już dwa razy w dwóch różnych miejscach na masażu tajskim.  Na początku się trochę bałam ze będzie bolało ale nie był tak źle przynajmniej ten pierwszy.  Był bardzo przyjemny, drugi też ale już bardziej bolało. Pani miała więcej siły i trochę ważyła a chodziła mi po udach i po plecach...  Taki masaż trwa godzinę, kosztuje 16-25 zł i podobno jest bardzo zdrowy. Na końcu dostaje się herbatkę gorącą i mega słodką. Jako że nie gotuję w domu też jem na mieście,  na ulicy.  Zazwyczaj takie normalne tajski jedzenie z ulicy za około 3-5 zł ale byłam już też w kilku restauracjach,  na makaronie ze szpinakiem na sposób tajski (bo na pewno to nie było na włoski),  na pizzy i na fajce wodnej w arabskiej restauracji,  na hiszpańskim tapas (mmm pycha!!),  w indyjskiej restauracji i w libańskiej na humusie.

Dwa tygodnie temu byłam na imprezie urodzinowej,  na domówce od jakiejś koleżanki od moich polskich dziewczyn.  Śmiesznie było bo towarzystwo było bardzo zróżnicowane. 10 różnych narodowości.

A jak nie chodzę po restauracjach to też ciągle jem coś nowego, czasem dobrze trafię czasem średnio a czasem fatalnie. Zazwyczaj i tak wszystko jest ostre nawet jak poproszę o nie ostre. Pierwsze słowo jakie nauczyłam się po tajski to 'maj pet' - 'nie ostre' ale oni i tak za bardzo nie rozumieją bo jak mi ktoś powiedział dla nich jeśli jest nie ostre to jest nie dobre więc oczywiście nie chcą mi dać czegoś co będzie nieostre bo pewnie nie będzie mi smakować i już do nich nie wrócę,  a poza tym jak już pisałam ich nie ostre to dla mnie już ostre...  Więc powoli się przyzwyczajam.

Mam też dwóch prywatnych uczniów którzy znaleźli się przez przypadek bo wcale nie szukałam. New to 23 letnia Tajka która studiuje i pracuje jako makijażystka. Bardzo sympatyczna i chce się uczyć, całkiem dobrze mówi. A Ruben to 37 meksykanin który pracuje tutaj w jakiejś firmie i potrzebuje pomocy w przygotowywaniu prezentacji do pracy i ogólnie konwersacji. Tak więc to też zajmuje mi trochę czasu. 
Poza tym ogólnie bardzo mi się tu podoba jak na razie. Mimo że to dopiero 3 tygodnie to czuję jakbym tu była dłużej...  Przyzwyczaiłam się już do klimatyzacji jako tako i nie boli mnie głowa, przyzwyczaiłam się też trochę do wiecznego upału. Tutaj ciągle można nosić krótkie spodenki i koszulkę na ramiączkach. Ogromna ulewa też już nie robi aż takiego wrażenia bo leje leje a potem znowu upał.

Opanowałam mniej więcej transport w mieście i umiem się poruszać metrem kolejką nadziemna, skuterami, taksówkami, autobusami (nawet nocnymi) i łódka, która w przypadku mojego mieszkania trochę daleko od centrum okazała się najtańszym i najszybszym środkiem transportu. 

I to tyle chyba jak na razie. Tak jak pisałam na początku nadrobiłam kilka postów z września więc zapraszam do czytania. Mam nadzieje pisać znowu na bieżąco bo mama krzyczy ze koleżanki się skarżą że pisać zaczęła i co teraz?  :)  dziękuję za tak dużą frekwencję odwiedzin na blogu (jak zaczęłam pisać to liczba odwiedzin nie spadała poniżej 150 dziennie!) super! Teraz trochę gorzej było ostatnio...  Ale to moja wina. Pozdrawiam wszystkich wiernie czytających i dziękuję! :)

 Niektórzy maja takie widoki z kanapy....
Taka impreza!
Impreza się rozkręca
 Coś typu naleśnik...
 Taką łódką pływam do miasta


 A pływam łódką żeby ominąć te korki

 Gdzieś jakiś park


 Centrum handlowe koło mojego mieszkania
Takie ryby w centrum handlowym
 I takie papugi

 Nie ostre!


 Typowa ulica.

 Pyszne ale ostre!
 Lody!
 Pyszny deser
 Bramki przy wejściu do metra
Ciągle pikają więc sensu to za bardzo nie ma...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz