Tak więc po pracy w piątek spakowana, szybko się przebrałam i Diego mnie zawiózł na autobus na 23.30. A jechałam sama bo Diego pracuje w soboty, Justyna oszczędza kasę a Cai jeździ na jedną wycieczkę w miesiącu a byliśmy już na Wielkanoc. Postanowiłam że jeśli uda mi się zarobić na ten weekend z korepetycji to jadę :-) no i się udało. W autobusie prawie od razu zasnęłam i po 9 godzinach spania byłam w Trujillo. Justyna z Albinem przyjeżdżali dopiero o 17.30. Doszłam do centrum i znalazłam informacje turystyczną z przemiłą dziewczyną która wytłumaczyła mi wszystko co potrzebowałam, naładowałam u niej telefon, zostawiałam plecak i wyposażona e mapki i informacje, ruszyłam zwiedzać.
Pojechałam na słynna plaże Huanchaco. Słynna bo są tam słynne drewniane/ słomiane łódki. Ogólnie plaża byłaby bardzo ładna gdyby nie ten syf i śmieci na niej... Na ale niestety :-( mimo wszystko było dość ładnie i gorąco więc trochę się poobijałam, zjadłam owoce morza, pooglądałam strasznie drogie pamiątki i ruszyłam dalej.
Pomiędzy Trujillo a Huanchaco są ruiny Chan Chan z których najbardziej słynie Trujillo. Autobus wysadził mnie po środku niczego i kierowca kazał iść prosto. Podobno 20 min. Dopadła mnie jakaś taksówka ale nie wsiadłam. Wolałam iść. Pustkowie ale po 20 min pojawiło się coś turystycznego. Bilet kosztował 5 soli z moja od października nie ważna legitymacją. Ale pani zapytała czy mam legitymację... Nie czy mam WAŻNA legitymację. Więc pokazałam przez okienko :-) wycieczka z przewodnikiem to 30 soli dodatkowo więc sobie dopuściłam i przez 45 minut sama pospacerowałam po ruinach. Ciekawe bardzo no ale jak to ruiny... Z powrotem nie musiałam już wracać 20 min piechotą bo zabrali mnie turyści jadący samochodem i porzucili do drogi. Poszłam jeszcze do muzeum bo było w cenie biletu ale takie jakieś małe.
W końcu złapałam autobus (łatwo się jeździło autobusami bo podobnie jak w Limie gdzie mam to już opanowane) i wróciłam do miasta. Pospacerowałam po kolorowym centrum tego drugiego co do wielkości miasta w Peru. Niby wielkie bo jedno milionowe ale w porównaniu do 11 milionowej Limy to phi... Po 17 pozbierałam się na dworzec autobusowy spotkać się z Justyna i Albinem. Ale super było się z nimi zobaczyć!!
Mieliśmy razem spać u jakiegoś kolesia na couch surfingu. Dostaliśmy swój pokój i wieczór spędziliśmy pijąc Trujillo Pilsen i rozmawiając. Atrakcją wieczoru był pokaz naszego hosta jego kolekcji ceramiki. W moim przewodniku jest napisane że wszystkie ruiny w przeszłości były rabowane ze skarbów. Szczególnie groby. I my właśnie takiego rabusia spotkaliśmy. Był bardzo dumny ze swojej kolekcji i tak wyciągał i wyciągnął... Z 50 sztuk tego miał, warte pewnie ogromne pieniądze. Dyskutowaliśmy na temat tego czy to dobrze że to ma czy nie. Z jednej strony stoi to schowane u niego w domu zamiast w muzeum żeby wszyscy mogli zobaczyć. Ale z drugiej strony to gdyby on tego nie ukradł, to ukradli by inni i sprzedali gdzieś poza granice Peru. A tak to jednak zostało w kraju. Podobno wielu ludzi z tamtych okolic ma takie skarby w domu.
Huancacho beach
Słynne łódki
Brudno!
Najprostsza wędka
Mój obiad
Idę po środku niczegoChan chan
Rybki wskazywały mi drogę
Główny plac w Trujillo
Katedra
Wieczór przy piwku
Nasz couch surfer
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz