piątek, 27 marca 2015

Zakończenie roku szkolnego

Po 6 miesiącach ciężkiej pracy skończył się w naszej szkole rok szkolny (piszę w naszej szkole bo tutaj każda szkoła rządzi się swoimi prawami, mniej więcej w tym okresie kończy się rok szkolny i dzieciaki mają około 2 miesięcy wakacji ale nie ma jednej określonej daty dla całego kraju). Odbyło się to wszystko w dziwny dla mnie sposób jak zresztą wszystko tutaj. Dwa tygodnie przed końcem roku musieliśmy oddać przygotowane testy końcowe. Każdy nauczyciel przygotowuje swój test końcowy z tych przedmiotów i dla tych klas które uczy. Taki test jest na 1 godzinę, nie za trudny, nie za łatwy. Oddajemy ja dwa tygodnie wcześniej i podobno zostają one sprawdzone przez kogoś tam wyższego i oddane nam jako zaakceptowane lub i nie (za łatwy, za trudny, coś nie tak). W rzeczywistości z tego co zauważyłam nikt tego tak dokładnie nie sprawdza bo jak się potem na teście okazało są tam błędy którym ktoś nie zauważył więc hmm... no ale podobno sprawdzają. Moje testy wszystkie były ok więc poszły do kserowania. Egzaminy końcowe trwają 3 dni dla całej szkoły ze wszystkich przedmiotów po angielsku i po tajsku. Czyli jednego dnia piszą np matematykę, angielski, historię i przyrodę, następnego dnia znowu 4-5 innych przedmiotów itp. W klasie jest dwóch nauczycieli ale nigdy nie jesteś ze swoją klasą albo na swoim przedmiocie. W piątek po ostatnim egzaminie w klasach jest mała impreza na zakończenie roku. Była pizza, słodycze, ciasto i to tyle dla dzieci. Przynajmniej dla niektórych.

Dla nauczycieli nie jest to koniec. My przez następne dwa tygodnie ciągle pracujemy. Co robimy? Dobre pytanie. Po pierwsze musimy poprawić wszystkie egzaminy (ja np uczę 5 przedmiotów więc trochę tego jest) do piątku. Nie jest to znowu aż tak dużo i przy odrobinie zorganizowania już we wtorek miałam wszystko gotowe. Jak już egzaminy poprawione to do każdego przedmiotu jest osobny dziennik gdzie wpisujemy punkty, zachowanie, obecności itp. Nie robi się tego w ciągu roku. Wpisuje się tam tylko punkty semestralne i końcowe. Dzienniki te nazywane są Niebieskimi książkami (pewnie dlatego że są niebieskie:). Tak więc z tym jest trochę roboty bo trzeba trochę policzyć, powypisywać itp. Ale ja akurat lubię papierkową robotę więc poszło mi dość szybko. No i potem... no właśnie. Okazało się że przez kolejne 10 dni nie miałam nic do roboty. W szkole trzeba było być od 8.30 do 15.30, na lunch szliśmy o 11 i wracaliśmy o 13... albo i później, trochę ogarnęliśmy klasy, mieliśmy jakieś tam zebranie końcowe... Tajscy nauczyciele mieli trochę więcej pracy, trochę więcej papierków i nie wiem co tam jeszcze ale my... oglądaliśmy filmy i seriale, kiedyś poszłam na zakupy na chwilę... Jak dla mnie idiotyczny czas. Nie można się przygotować do lekcji na następny rok bo nie wie się jakie będzie się miało przedmioty i klasy. Więc po prostu nie ma co robić ale w szkole trzeba być i jeszcze trzeba udawać zajętego. Ech...takie zasady.

Jeszcze jedna bardzo ciekawa kwestia która mnie bardzo zaszokowała i której do tej pory nie rozumiem i chyba nigdy nie zrozumiem. Niektóre dzieciaki oczywiście egzaminy nie zdają. Jak nie zdadzą z jakiegoś przedmiotu to nauczyciel wychowawca dzwoni do mamusi czy tatusia, informuje że dziecko nie zdało i musi przyjść jak najszybciej poprawić. Taki gagatek przychodzi następnego dnia i pisze ten sam test jeszcze raz albo jak nauczyciel jest miły to przygotuje mu łatwiejszy test. Jak dziecko zdało to super jak nie to pisze jeszcze raz. Albo znowu ten sam albo jeszcze łatwiejszy. Jak dziecko zdało to super (w Niebieskiej książce nie będzie śladu że dziecko pisało test 3 razy) a jak nie zdało to... uwaga... wpisuje mu się najniższą zaliczającą ocenę i szczęśliwe dziecko może jechać na wakacje. Brawo!! Takim oto sposobem mamy w klasach 6 dzieci które kompletnie nie umieją czytać, albo odejmować albo nie mówią słowa po angielsku (zaliczając przedmioty takie jak Angielski, Matematyka, Przyroda po angielsku). Dlaczego tak jest? Pytałam kilka razy, próbowałam się dowiedzieć i zrozumieć ale nie... Tak po prostu jest, system bez możliwości niezaliczenia. Nie ma przepadania, zostawania w tej samej klasie, powtarzania przedmiotu. W efekcie końcowym wszyscy i tak wszystko zaliczą. Jaki jest sens przygotowywania przeze mnie egzaminów?

 Nasza impreza na koniec roku
 Raz, dwa, trzy pizza!

Ostatni miesiąc jak to zazwyczaj bywa coś tam się działo, mniej lub bardziej ciekawego...

 Pan przed szkołą przygotowuje moje ulubione roti czyli 
placek z mlekiem skondensowanym i bananami
 Zdarza się że popijamy Krupnik
 Z jakiejś imprezy ;)
 Mój ulubiony klub - RCA
 Widoki nocą z wieżowca


 Dzień świętego Patryka - przed irlandzkim pubem
 Popołudniowa przyjemność
 Tajskie desery - blee
 Lunch w przerwie w pracy
 Zumba!!!
 Modelki
Popołudnie w ogródku 


Poza tym że skończył się rok szkolny to niedawno była w Bangkoku ogromna powódź. Padało chyba dwie godziny i to dość porządnie. Zdjęcia nie są moje.




















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz