sobota, 28 marca 2015

Zaczęły się wakacje! - Koh Samui

W końcu mogę w pełni cieszyć się z bycia nauczycielem. Zazwyczaj wyjeżdżałam do pracy, wracałam na wakacje do Anglii czyli znowu do pracy a potem może jakiś wyjazd ale tak nie do końca. Wiem że pracuję w pięknych miejscach ale to nie znaczy że cały czas mam wakacje nawet mieszkając w Tajlandii która wszystkim kojarzy się z plażami i wakacjami. Po pełnych 5 miesiącach przepracowanych w szkole nie mogłam się doczekać na prawdziwe wakacje. I jest!! Udało się!! Rok szkolny się skończył i teraz mam cały miesiąc (tak tak aż miesiąc) wakacji. I mam zamiar spędzić czas w Bangkoku tylko jeśli będzie to naprawdę konieczne (np odebranie rodziców z lotniska już niedługo;))

Mam prawie cały miesiąc zaplanowany i zobaczę same nowe miejsca! Pierwsza część to zobaczenie 3 wysp Zatoki Tajlandzkiej (Koh Samui, Koh Panghan i Koh Tao) a potem... druga strona ale to później ;)

Długo czekałam żeby w końcu zobaczyć tę prawdziwą Tajlandię dla której wszyscy tu przyjeżdżają. Dostanie się tu z Bangkoku niestety nie jest takie łatwe dlatego pobudka o 6 i czekała mnie długa podróż na wymarzoną plażę. Taxi na lotnisko (godzina), samolot do Surathani - krótki bo tylko godzinny lot a na lotnisku wykupienie pakietu który zawiezie mnie już do hotelu na wyspie. Ale zanim to się stanie to czekamy na odjazd autobusu który zamiast o 10.45 odjeżdża o 11.20, potem w porcie czekamy na łódkę która zamiast o 13.00 odpływa o 14.15... a potem jeszcze van który na szczęście zawozi mnie pod sam hotel.

Na tę pierwszą część wakacji wybrałam się z Justyna która odwiedziła mnie w Tajlandii. Ona już w poniedziałek poleciała na zachodnie wybrzeże Tajlandii ale dziś spotykałyśmy się na Koh Samui na wschodnim wybrzeżu. Mimo mojego opóźnienia i jej opóźnienia spotykamy się szczęśliwie na Koh Samui we wcześniej zarezerwowanym hotelu nad samym morzem. I tutaj upłynie nam moje pierwsze 3 dni wakacji.
Pierwszego wieczora pojechałyśmy do miasta na dobrą kolację, a drugi dzień minął nam na basenie do południa i na plaży popołudniu. Przed tym był jeszcze leniwy poranek czyli długie spanie i pyszne śniadanie w hotelu. Po południu wybrałyśmy się na inną plażę niż ta w naszym hotelu, trochę z innej strony wyspy na otwartym morzu gdzie pierwszy raz w Tajlandii widziałam takie fale! Na tej plaży znajduje się też słynna skała w kształcie penisa którą przyjeżdżają oglądać tłumy turystów :)

Sobota była już naszym ostatnim dniem na Koh Samui więc po śniadaniu i po wylegiwaniu się na plaży do 15.00 spakowane wyruszyłyśmy dalej. Dojazd na Koh Phangan miał być szybki ale w Tajlandii niestety trzeba być cierpliwym... Tym razem łódka miała prawie godzinę opóźnienia... czemu? nie wiadomo ... trzeba być cierpliwym. Kiedy przypłynie? Za 5 minut... I tak przez godzinę było za 5 minut. Trzeba być cierpliwym, otworzyć książkę i czekać. Kiedyś przypłynie...

 Lądowanie w Surathani
 W drodze z lotniska

 Płynę na Koh Samui


 Widok z hotelu
 Jeden z basenów
 Czekam na Justynę

Śniadanie
 Spacer po plaży



 Takie oszukiwanie, małymi literami FREE wifi, cold BEER




Pyszna kolacja
 Nasz domek



Na ten upał...

 Serferzy czekają na falę




 Słynna skała o takim kształcie




W wolnych chwila opiekunka do dziecka :)
Żegnamy Koh Samui


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz