W końcu po wielu próbach i planach udało nam się pojechać do oddalonej nieco ponad godzinę od Bangkoku dawnej stolicy Tajlandii - Ayutthaya. Większość naszych znajomych już była i zdania były podzielone. Jedno mówili że super a drudzy że nuda.
Złapałyśmy o 10.00 rano w niedziele busika za 6zł i przed 12.00 byłyśmy już zwarte i gotowe na rowerach (5zł za cały dzień wypożyczenie roweru) do zwiedzania. Dostałyśmy mapkę i w drogę. W sumie w całym małym miasteczku jest pełna różnych ruin świątyń. Jedne większe drugie mniejsze, bardziej lub mniej zniszczone. Wybrałyśmy kilka ( wejście do każdej to 5 zł) i tak nam zeszło ponad 5 godzin... Pogoda nie zapowiadała się najlepiej bo chyba do 13.00 były chmury ale potem wyszło piękne słońce. Co ładniejszy murek była sesja zdjęciowa :) Bardzo nam się podobało ale wiadomo po kilku ruinach już wszystko wygląda podobnie a i tak wszystkiego nie zobaczyłyśmy. Świetna sprawa z tymi rowerami bo piechotą to trochę chodzenia by było a w sumie na każdym kroku proponowano nam tuk taka czyli te ich śmieszne rowerowe taksówki. Ale płacić 50 zł żeby nas ktoś woził. To nie dla nas :)
Tak więc Ayutthaya zaliczona. Może uda się jeszcze raz wybrać kiedyś.
Plan trasy jest!
Pierwsze ruiny
Jedno z najważniejszych miejsc - głowa Buddy w drzewie
Pierwsze sesje
Jest i czapka...
Rowerkiem przez park
Idą słonie po betonie
Takie widoki
Z takiej wieży
Bardzo ważne miejsce - ogromny siedzący Budda
Ludzie odprawiają różne rytuały
Pani przewodnik
Ola próbuje artystyczne zdjęcia
A jaką ma modelkę!
Pamiątki
Wypożyczalnia słoni
Chyba już wystarczy tych ruin...
Kolejne bardzo ważne miejsce - ogromny leżący Budda
Ale tam ladnie!!! :)
OdpowiedzUsuń