niedziela, 14 września 2014

Co za dzień! - Bangkok

Trochę znowu za późno wstałam... trochę nie trawię mleka (cappuccino jak na razie odpada)... trochę się zgubiłam mimo mapy i GPS... trochę nie dotarłam tam gdzie chciałam... trochę za szybko zrobiło się ciemno... trochę nagle zaczęło lać jak z cebra i grzmieć tak że całe miasto drży... i trochę zmokłam... nawet trochę bardzo. Ale co widziałam to moje! :)

Przestawienie się na 5 godzin do przodu nie będzie łatwe bo znowu nie mogłam długo zasnąć i wstałam o 13.00 ale plan był ambitny żeby dostać się do najbardziej turystycznej części Bangkoku gdzie są podobno jakieś pałace i coś tam i coś tam jeszcze. Dostać się tam trzeba najpierw metrem a potem taksówką bo to kawałek. Ale ja oczywiście po swojemu zdecydowałam że dojadę do ostatniej stacji metra a potem piechotą. Miałam mapę i GPS w telefonie. I tak szłam i szłam że się zgubiłam bo tam tyle małym uliczek... chciałam dojść do rzeki a znalazłam jakiś kanał. Znaków na ulicach raczej nie ma albo może są ale po tajsku więc i tak nic nie rozumiem... No i tak szłam i szlam i dotarłam! Do centrum handlowego przy rzece! Przynajmniej mogłam się zlokalizować na mapie :) Niestety okazało się że nie da się dojść wzdłuż rzeki tam gdzie chciałam, można płynąć ale tego nie było dziś w planie. No więc może taxi? Pan mnie zaczepił, pokazuję gdzie chce dojechać a on że tam już zamknięte, że nie ma po co, że lepiej do Chinatown.... A za ile? Za 10 zł. Co?! Drogo... To za 4zł (szybko cena spadła) ale po drodze musi się gdzieś zatrzymać na chwilę, na 5 min. ???? Nie to ja może piechotą pójdę... Ale to 2.5km! Hm..? To on mnie zawiezie za 2zł! W końcu poszłam piechotą i co? Mimo że trochę pobłądziłam to byłam tam za jakieś 10 min. No co za oszukiwanie!

Dotarłam do Chinatown i nie wiedziałam gdzie patrzeć! Niesamowite! Moje pierwsze Chinatown w Azji. Byłam już w kilku ale to było niesamowite! Tyle zapachów, tyle ludzi, tyle wszystkiego... Zrobiłam tam ponad 100 zdjęć, na jednej ulicy! Było tam pełno małych uliczek też ale trochę strasznie wyglądały...więc skupiłam się na tej głównej która i tak ciągnęła się w nieskończoność. Aż w końcu się skończyła, dotarłam znowu do rzeki i postanowiłam trochę odpocząć a była już 18.00. Wydawało mi się że ciemno się robi koło 19.00 ale niestety źle mi się wydawało i o 18.20 już było praktycznie ciemno. A do domu daleko... Udało mi się złapać jakiś skuter choć nie powiem jazda była stresująca bo nie miałam pojęcia czy dobrze jedziemy, ruch straszny ale dotarłam na stacje metra. Jeszcze musiałam coś zjeść, miejsc do wyboru dużo, usiadłam, zamówiłam i jak lunęło! Normalnie w 3 sekundy! A oczywiście stoliki na zewnątrz...ech... Takiej ulewy chyba nigdy nie widziałam. I jeszcze burza do tego... Dotarłam do domu... Mokra!! Nawet bardzo mokra...

Zaczynam rozmowy o pracę! Zobaczymy co będzie :)

 Wszędzie przed domem te 'kapliczki'


 Hmm....?
 Nad kanałem










 Sala w centrum handlowym
 Nad rzeką
 Omlet hiszpański!!
Świeże koksy
Czysto nie? 
 Hiszpańskie piwo - San Miguel
Nawet na jakąś wystawę się załapałam
Wpisana!






 Chinatown!




Jakaś świątynia










Mycie naczyń?


























Mmm żabki!




Trochę tu ciasno
















Tu chyba jakąś loterie mają bo pełno takich kuponów




Jest i Starbuck's!




















Jakiś ważny plac bo nikt po nim nie chodzi















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz