Na koloniach w Anglii ze Stafford House Study Holidays byłam już 3 raz i musi coś w nich być skoro tam wracam. Ok, no kasa fajna ale to chyba nie wszystko. Świetna wakacyjna praca dla kogoś kto lubi prace z młodzieżą gdzie można podszkolić język, pozwiedzać i poznać ludzi z różnych stron świata.
Ze strony dzieciaków wygląda to także przyjeżdżają zazwyczaj z grupą ze swojego kraju z opiekunami ze swojego kraju na tydzień lub dwa lub trzy do jednego z naszych centrum. Pierwszy dzień odbywa się test języka angielskiego i potem są dopasowywani do grup w zależności od poziomu. I przez pierwszy tydzień codziennie rano od około 9 do 12 mają lekcje angielskiego. Wcześniej zjedli śniadanie na wielkiej stołówce a po lekcjach idą na obiad i mają trochę czasu wolnego. O 14.00 zaczynają zajęcia w zależności co na dziś zostało zaplanowane (wszelkiego rodzaju sporty, zajęcia plastyczne, muzyczne itp. itd.) kończą o 17.00 znowu trochę wolnego i kolacja. Po kolacji znowu trochę wolnego i zajęcia wieczorne około 19.30 do 22.00 (talent show, dyskoteka, podchody itp.itd) i potem cisza nocna. I tak przez pierwszy tydzień. w drugim tygodniu zmienia się kolejność i najpierw rano są zajęcia a potem popołudniu angielski.
Takich grup z różnych krajów jest pełno w zależności od wielkości kampu. Może być 100 dzieciaków a może być 600. Zazwyczaj jest około 250-300. I jedni mają angielski rano, zajęcia popołudniu a drudzy na odwrót a wieczorem wszyscy mają zajęcia. Poza tym w weekendy nie ma angielskiego tylko są całodniowe wycieczki do różnych miast, w zależności gdzie znajduje się camp. Taki tydzień kosztuje jednego dzieciaka około 1000 funtów (4.5tys. złotych) więc nie jest to tania impreza. Zdarza się też że dzieciaki nie przyjeżdżają w grupach ale indywidualnie. I tak to wygląda z perspektywy dzieci które są w wieku od 10 do 18 lat z Brazylii, Kolumbii, Chin, Japonii, Tajlandii, Kazachstanu, Turcji,, Francji, Grecji, Hiszpanii, Włoch, Ukrainy i w tym roku nawet miałam 3 polaków. Dzieciaki dobrze się bawią bo dużo ludzi dookoła, ciągle coś się dzieje, zawsze marudzą bo inaczej się nie da. Czasem nic im się nie chce ale zazwyczaj wyjeżdżają zadowolone.
Na campie są 3 rodzaje pracy nie licząc tych którzy nami dyrygują. Można pracować jako nauczyciel angielskiego co mogłabym teoretycznie robić ale to tak dużo trzeba się przygotowywać i gdzie to jeszcze w wakacje uczyć... Można pracować jako osoba odpowiedzialna za zakwaterowanie, przyjmowanie i żegnanie grup, za problemy z płaczącymi dzieciakami i takie różne inne organizacyjne sprawy i można pracować jako Activity Leader czyli osoba zajmująca się tymi wszystkimi innymi zajęciami poza angielskim i to właśnie to co ja robiłam. Takich ludzi jak ja jest na campie zazwyczaj około 10 w zależności od ilości dzieci. I my przygotowujemy i prowadzimy przeróżne zajęcia sportowe, plastyczne itp... oraz jeździmy na wycieczki jako przewodnicy i opiekunowie grupy mimo że czasem nigdy w tym mieście nie byliśmy.
Praca mi się podoba bo jest bardzo luźna. Wiadomo że dzieciaki czasem wkurzają ale zazwyczaj jest śmiesznie. Pracuje się 48 godzin tygodniowo 6 dni w tygodniu. Ludzie są fajni, zazwyczaj Anglicy ale nie tylko. Poza pracą jest pełna integracja razem z nauczycielami i innymi pracownikami. Pracowałam już w 4 centrach w a sumie jest ich chyba 16 po całej Anglii. Ja byłam w Cambridge, w Uxbridge w Londynie w Cheltenham (to ten z którego są tu zdjęcia) i w Malvern. Poza tym jeżdżąc na wycieczki zwiedziłam już trochę Anglii i udało mi się za darmo jako opiekun grupy wejść do różnych turystycznych atrakcji.
Mój trochę więzienny pokój
Boiska do nogi
Boiska do rugby
Jesteśmy na wsi....
Spacer wokół naszego obozu
Mamy zwierzątka!
Lama z Peru!
Na stołówce
W pokoju zabaw :)
Kolorowa ja!
ZaopatrzeniePo polsku....
I po angielsku...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz