Piotrek miał urlop a ja nie znalazłam jeszcze pracy, mieliśmy polecieć do Turcji to koleżanki ale tam ciągle coś wybucha, mieliśmy polecieć na południe Francji ale tam też wybuchło... pojechaliśmy w Bieszczady. Ja tam nigdy nie byłam! A tam tak pięknie! :)
Wyruszyliśmy w niedziele, popołudniu z planem na dojechanie nad Solinę wieczorem i rozbicie tam namiotu (hmm... to jeszcze było pod znakiem zapytania, ja liczyłam na domki). Po drodze okazało się że GPS trochę kłamie i jednak tak szybko nie dojedziemy (z przystankiem w Nowym Sączu na kolacje i lody) poza tym w radiu właśnie podali że nad Soliną przeszłą ulewa i burza i ogólnie trochę słabo, tym bardziej na namiot.
Zmieniliśmy trochę kierunek i zabukowaliśmy nocleg w Przemyślu. Tam podobno też ładnie. I nie był to zły pomysł. Przemyśl ze swoim pięknym starym miastem, zamkiem i mnóstwem kościołów, synagog i cerkwi okazał się świetnym przystankiem na jeden dzień. Pospacerowaliśmy, zjedliśmy coś dobrego, wspięliśmy się na górkę żeby zobaczyć panoramę i pojechaliśmy dalej. Naszym celem ciągle były Bieszczady i Jezioro Solińskie.
Drogi na Podkarpaciu są przepiękne! Jedzie się po parkach krajobrazowych i narodowych. Widoki takie że co jakiś czas musieliśmy się zatrzymywać. W końcu z przystankiem na w Ustrzykach Dolnych, wjechaliśmy do Bieszczadzkiego Parku Narodowego i dojechaliśmy do Ustrzyk Górnych gdzie nocowaliśmy żeby rano wyruszyć w Bieszczady. Od razu na sam szczyt!
Gdzieś w drodze
Taka Ameryka!
Nowy Sącz
Przerwa na lody
Przemyśl - nad Sanem
Centrum miasta
Rzeka San
Tam się wspinamy
Prawie na Ukrainie
Takie przystanki na sarenki
Auto jeszcze dobrze jedzie!
Lutowiska
Jesteśmy w parku
Memory w oczekiwaniu na kolacje
Placki po Bieszczadzku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz