Plan na dziś był żeby zobaczyć te najważniejsze miejsca których jeszcze nie widziałam i może wejść do Sagrady Familia jeśli będzie czas. Mariano stwierdził że nie ma planów wiec chętnie ze mną pójdzie. Dla mnie super! Mapę i przewodnik zostawiłam w domu i poszliśmy. Najpierw do Park Guell gdzie na szczęście pojechaliśmy metrem i schodami ruchomymi bo masakra wysoko! Potem i tak trzeba było jeszcze dużo iść ale dotarliśmy na sam szczyt a potem spacer po parku który jest ogromny! Zawiodłam się bardzo bo żeby usiąść na słynnych ławkach i zobaczyć słynna jaszczurkę trzeba od 2 tygodni zapłacić 8 euro u stać najpierw w mega kolejce po bilety a potem do wejścia bo wypuszczają ograniczoną liczbę osób. Masakra :-\ więc nie weszliśmy ale Mariano tak mnie zaprowadził ze zobaczyłam główne wejście wiec i tak było pięknie.
Potem spacerem poszliśmy do dzielnicy Gracia. Która kiedyś była oddzielona od Barcelony i gdzie są ciekawe kamienice i place które podobno są piękne. Dzielnica nie jest taka popularna wśród turystów bo towarzystwo jest średnie... Śmierdzi marihuaną i pijakami. Sama bym tam nie poszła ale fajnie było zobaczyć. Nawet zjedliśmy tam lunch bo na jednym z placów jest restauracja argentyńska gdzie mają pyszne empanadas.
Ostatnim przystankiem była góra Montjuic na drugim końcu miasta i znowu Mariano wykombinował fajnie że pojechaliśmy trochę metrem i taką podziemną kolejką za którą nie trzeba było płacić ekstra. Ta kolejka liniowa kosztuje 6 euro i jedzie się 2 min. Tym sposobem byliśmy już w połowie wielkiej góry ale na sam zamek na szczycie jeszcze trochę trzeba było iść. Ale widoki były piękne! Chyba najładniejsze jak dla mnie bo blisko morza. Trochę tam posiedzieliśmy a w drodze powrotnej zajrzeliśmy na stadion olimpijski. Dzień skończył się nam na schodach na placu hiszpańskim na którym dzień wcześniej oglądaliśmy tańczące fontanny. Tez piękny widok!
Mieliśmy już zmęczeni wracać do domu ale studenci powiedzieli mi o słynnej knajpie w Barcelonie. Słynna bo w bardzo starym stylu i mega klimatyczna więc poszliśmy jeszcze na ostatnią sangrie :-) Na zwiedzanie Sagrada Familia już i tak było za późno i nie miałam siły...
A w poniedziałek o 8 rano jechałam z powrotem do Walencji z jakąś parą która z Barcelony przez Walencje jechała do Murcji. I też przez Blablacar się z nimi dogadałam. Nawet sprawdzałam autobusy ale były droższe a pociągu to już w ogóle.
A na 17.00 do pracy... :-( Jeszcze Barcelonę odwiedzę bo bardzo mi się podobało i na prawdę jest tam gdzie chodzić. Udało mi się mega z Couch Surfingiem bo chyba bym tego sama bez Mariano wszystkiego nie ogarnęła bo plan miałam napięty i w sumie wszystko co miałam na liście zobaczyłam :)
Ruchome schody do Park Guell
Prawie jak San Francisko
Widok ze szczytu parku
Słynne kolorowe ławki
Dom Guadiego
Pamiątki!
Grajki w parku
Ciasteczkowy domek
Dzielnica - Gracia
Jemy argentyńskie empanadas
Plaza del Sol
La Pedrera jeszcze raz
Zdjęcie z kawą musi być!
Kolejka liniowa na Montjuic
Widok na port
Z Mariano
Zamek Montjuic
Przed Muzeum Olimpijskim
Stadion Olimpijski
Muzeum Narodowe sztuki Katalońskiej
Plaza de Espania
Ser i chleb w pomidorami
Pamiątki z Barcelony
Ruchome schody do Park Guell
Prawie jak San Francisko
Widok ze szczytu parku
Słynne kolorowe ławki
Dom Guadiego
Pamiątki!
Grajki w parku
Ciasteczkowy domek
Dzielnica - Gracia
Jemy argentyńskie empanadas
Plaza del Sol
La Pedrera jeszcze raz
Zdjęcie z kawą musi być!
Kolejka liniowa na Montjuic
Widok na port
Z Mariano
Zamek Montjuic
Przed Muzeum Olimpijskim
Stadion Olimpijski
Muzeum Narodowe sztuki Katalońskiej
Plaza de Espania
Widok z centrum handlowego
W słynnym pubie
Ser i chleb w pomidorami
Pamiątki z Barcelony
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz