poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Idzie wiosna

Fallas się skończyło, walencjanie wygonili zimę i całkiem dobrze im poszło... Tydzień po Fallas jeszcze trochę popadało a teraz umieramy z gorąca (tzn ja umieram bo reszta to się chyba cieszy) bo jest po 28-30 stopni. Turyści którzy przyjechali na Fallas już wyjechali i kilka dni spokoju było zanim nie przyjechały kolejne grupy i teraz miasto roi się od Niemców, Amerykanów, Włochów, Polaków...

My od Fallas musieliśmy przepracować jakieś 3 tygodnie żeby doczekać się już prawie kolejnych mini wakacji - Wielkanocy która tutaj trwa prawie dwa tygodnie. W między czasie skupiałam się na poszukiwaniu sukienki na wesele koleżanki, gotowaniu z dziewczynami różnych ciekawych rzeczy jak karczochy, szparagi itp. Które tutaj kupuje się za grosze! Odwiedziła mnie ciocia i wujek z Niemiec na 3 dni. Szczęścia nie mieli bo jeden dzień padało ale następne dwa już były słoneczne. Pospacerowaliśmy żeby zobaczyć najważniejsze atrakcje miasta, pojechali na plażę, wspięli się na wieże katedry... Był też czas na sport ;)

Weekendy ostatnio mam bardzo zajęte bo tu tyle się dzieje że ciężko to połapać a żeby odpocząć to już w ogóle. W jeden z piątków byliśmy w kinie na powietrzu na niemym filmie z muzyką na żywo. Wow! Nie wiedziałam że takie stare filmy mogą być tak śmieszne :)

W zeszłym tygodniu przez 5 dni w naszym wielkim parku był festiwal wina! Ach! poszliśmy ze znajomymi w sobotę wieczorem na kilka lampek wina i na niesamowitą ilość małż. Były przepyszne! Kupowało się karnet za 10 euro i w tym były 4 lampki wina i 4 tapas. Poza małżami były sery, pasztety z różnych śmiesznych rzeczy, paella... Ludzi niesamowite tłumy, głośna muzyka i jak to w Hiszpanii fiesta! Każda okazja jest dobra.

A w niedzielę rano biegałyśmy z dziewczynami w Biegu dla Kobiet - 6.5km w porcie z metą na plaży. Ponad 11 tysięcy kobiet w różowych koszulkach. Fajne przeżycie. Biegło się dość łatwo (przecież cały czas trenujemy) ale strasznie gorąco akurat wtedy było... Ale dałyśmy radę i skończyłyśmy po około 38 minutach. Potem było nawet trochę Zumby i najlepsze - chlapanie w strasznie zimnym morzu.

A w weekend miałam kolejnego gościa. Przyjechała moja koleżanka u której byłam w Madrycie - Hannah. Chyba zostanę przewodnikiem po Walencji...:) W jeden dzień udało nam się skoczyć na rowerkach na plaże na pyszną wegetariańską paella (ze ślimakami jako dekoracja - tak nam pan wytłumaczył jak zobaczył nasze zaskoczenie), zwiedzić centrum miasta bez wchodzenia do środka, wypić pyszne soki (z odrobiną alkoholu... ;) i zobaczyć miasto nocą.

A teraz już czekam na rodziców... :D

                                           Panie od karczochów
                                                              I pani od bitej śmietany


                                                    Cóż za kolacja!
                                             Truskawy!!

                                                              Ktoś pracuje, ktoś dozoruje

                                                   Sport na wakacjach!

                                                    To był lunch :)
                                                    Fiesta de vino!

                                                           Mmmm... Małże!



                                          I pan krab...


                                                            Do biegu gotowe!





                                                  Wegetariańskie ślimaki?!

                                                Bomba owocowo alkoholowa

                                                Ku klux klan z czekolady



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz