W końcu mam jakiś gości! Tyle musiałam czekać żeby ktoś mnie odwiedził w tym moim pięknym mieście... Pewnie wszyscy się rzucą jak już będzie mega gorąco. Ala Hania obiecała i przyleciała. Byli najpierw w Barcelonie a potem u mnie w Walencji. I spędziliśmy wesołe kilka dni, zwiedzając, jedząc, pijąc, imprezując ;)
W końcu udało mi się wejść na wieżę katedry bo już się długo wybierałam, byliśmy też obowiązkowo na plaży bo akurat był ciepły dzień, gotowaliśmy różne cuda - świeżego tuńczyka, krewetki, yuka i grzebienie kogutów... bleeee! Adam miał szalone pomysły.
Jemy coś podobnego do kaszanki...
Dzwon na wieży
Widoki na miasto z wieży
Skok na plaży!
Market i orchata
Orchata con fartones
Tyńczyk
Grzebienie....
Ciągle gdzieś tańczą...
Z Anny tarasu nocą
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz